materiały partnera
Młoda mama, która rodzi późną jesienią lub zimą, wraca z noworodkiem do domu dokładnie wtedy, gdy dni są najkrótsze, słońce rzadko zagląda do pomieszczeń, a dłuższe spacery czekają do wiosny. To sprzyja nie tylko fizycznemu zmęczeniu, ale także spadkowi nastroju, baby bluesowi, a czasem depresji poporodowej – chorobie, której nie wolno bagatelizować.
Z raportu „Zimowy połóg a zdrowie psychiczne…” opracowanym przez Mamazone.pl wynika, że zimowa aura dokłada do połogu kilka istotnych obciążeń: niedostatek światła dziennego, niższy poziom witaminy D, mniej ruchu na świeżym powietrzu i większą izolację z powodu infekcji. Jednocześnie organizm kobiety już sam w sobie mierzy się z gwałtownymi zmianami hormonalnymi, bólem ciała, gojeniem ran i przewlekłym brakiem snu.
Badania sugerują, że kobiety rodzące w sezonie jesienno-zimowym częściej doświadczają objawów depresyjnych niż te, które rodzą wiosną czy latem. Nie oznacza to, że każda zimowa mama zachoruje, ale pokazuje, że warto uważniej obserwować samopoczucie psychiczne w tym okresie.
Baby blues pojawia się u większości kobiet kilka dni po porodzie – to stan, w którym przeplatają się łzy, napięcie, radość, niepokój i ogromne zmęczenie, ale funkcjonowanie na co dzień jest wciąż możliwe. Zwykle objawy samoistnie ustępują w ciągu 10–14 dni i nie wymagają interwencji medycznej, jeśli stopniowo słabną.
Depresja poporodowa to coś więcej: uporczywy smutek, brak radości, skrajna apatia lub lęk, problemy ze snem i apetytem, poczucie winy oraz myśli rezygnacyjne utrzymujące się przez co najmniej dwa tygodnie. Szczególnie alarmujące są myśli o śmierci, poczucie braku więzi z dzieckiem, zaniedbywanie siebie lub maluszka – to sygnały, że trzeba jak najszybciej skontaktować się z lekarzem.
Pierwszą osobą, która ma kontakt z mamą po porodzie, jest położna środowiskowa – wizyty patronażowe przysługują każdej kobiecie i obejmują nie tylko opiekę nad noworodkiem, ale także ocenę stanu psychicznego mamy. Położna może porozmawiać o samopoczuciu, przeprowadzić krótki test przesiewowy pod kątem depresji i w razie potrzeby skierować do lekarza rodzinnego lub psychiatry.
Lekarz rodzinny w przychodni POZ może zlecić podstawowe badania (np. tarczycy), ocenić nasilenie objawów i wystawić skierowanie do psychologa na NFZ. W razie ciężkiej depresji potrzebna jest konsultacja psychiatryczna – do psychiatry nie trzeba skierowania, choć na NFZ trzeba się liczyć z kolejkami, dlatego w nagłych sytuacjach konieczna jest wizyta w szpitalnym oddziale ratunkowym.
Dla mamy mieszkającej w mniejszym mieście ogromne znaczenie mają bliskie relacje sąsiedzkie i rodzinne – te więzi mogą ratować psychikę w najtrudniejszych tygodniach. Partner, rodzice czy przyjaciele mogą przejąć część obowiązków (zakupy, gotowanie, spacery z dzieckiem), by mama znalazła czas na sen i regenerację.
Ważne jest również zachęcanie do wychodzenia z domu w ciągu dnia, kiedy jest jasno – nawet krótki spacer po okolicy poprawia nastrój dzięki światłu dziennemu i ruchowi. Kontakty telefoniczne, wideorozmowy czy odwiedziny z zachowaniem zasad bezpieczeństwa infekcyjnego pomagają przerwać zimową izolację i poczucie, że „wszyscy zapomnieli”.
Depresja poporodowa jest chorobą uleczalną – przy odpowiedniej terapii i, jeśli trzeba, farmakoterapii, zdecydowana większość kobiet wraca do zdrowia i może cieszyć się macierzyństwem. Najgorsze, co można zrobić, to zostawić mamę samą z przekonaniem, że „przesadza” lub „musi sobie poradzić”.
Zimowe macierzyństwo bywa piękne, ale i wymagające – zwłaszcza psychicznie. Im więcej mówi się o baby bluesie i depresji poporodowej bez tabu i wstydu, tym większa szansa, że żadna mama nie zostanie sama ze swoim cierpieniem i szybciej trafi po pomoc, której naprawdę potrzebuje.