Zamknij

Rajd po życie dla Marysi. 400 km w dwa dni. Ostatni przystanek był w Sochaczewie

11:59, 12.06.2021 K.Ż Aktualizacja: 10:45, 14.06.2021
Skomentuj

W czwartek 10 czerwca Mikołaj Drożdżyński wyruszył w jedną z najważniejszych przejażdżek rowerowych w swoim życiu, w 400 kilometrowy rajd po życie córki. U 5-miesięcznej Marysi zdiagnozowano SMA pierwszego stopnia, czyli rdzeniowy zanik mięśni. Rozpoczęła się walka z czasem, by zdążyć zebrać ogromną sumę pieniędzy na lek, który może uratować dziewczynce życie. Udało zebrać się już ponad 2 miliony złotych, ale nadal brakuje ponad 7 milionów, by osiągnąć cel. Organizowane jest wiele zbiórek, w celu zgromadzenia funduszy, ale to ciągle za mało. Dlatego tata małej Marysi, postanowił wsiąść na rower i wyruszyć do Warszawy, by o jego córeczce usłyszało jak najwięcej osób i pomogło w tej walce o życie. Na trasie rajdu znalazł się również Sochaczew. To właśnie w naszym mieście, pan Mikołaj zrobił ostatni przystanek przed zdobyciem Warszawy. Cel został osiągnięty znacznie szybciej niż zakładano, bo do stolicy mężczyzna dojechał w piątek późnym popołudniem, a nie jak zakładano w sobotę rano. Najwidoczniej po wizycie w naszym mieście pan Mikołaj złapał wiatr w żagle.

[FOTORELACJA]10449[/FOTORELACJA]

Mikołaj Drożdżyński, to mężczyzna o wielkim sercu, który dla swojej córeczki zrobi wszystko. W czwartek rano w małej miejscowości Brenno wsiadł na rower i wyruszył do Warszawy, by zawalczyć o życie Marysi.

- Wyruszyliśmy w trasę w czwartek rano z miejscowości Brenno i pokonaliśmy prawie 350 km. W Sochaczewie zrobiliśmy ostatni przystanek, na posiłek. A potem ruszamy dalej na Warszawę. Myślę, że dziś uda nam się osiągnąć cel. Ten mój rajd, jest właśnie po to, aby ludzie zauważyli, że potrzebujemy pomocy i wsparcia finansowego. Odkąd wyruszyłem w trasę zbiórka znów ruszyła, przybywa pieniążków na leczenie. Mamy już dodatkowe 8 tysięcy złotych. Na pomysł zorganizowania takiego rajdu wpadłem wspólnie z panią Kasią i Michaliną z Leszczyńskiego Banku Żywności.

[ZT]58270[/ZT]

W dzień wyjazdu, swojego rycerza na rowerze Marysia i jej mama Alicja pożegnały machając z okna. Jak zauważa pan Mikołaj, to była ciężka podróż.

- To była wzruszająca, ale zarówno bardzo trudna chwila, bo po raz pierwszy na tak długo zostawiłem moje dziewczyny. To było dosyć trudne, ale wiem, że wszystko, co robię, czynię dla ich dobra. Rajd przebiega dosyć ciężko. Pierwsze 50 km jechaliśmy w deszczu. Na szczęście tuż za Gostyninem, pogoda zaczęła się polepszać. W czwartek wieczorem doskwierał nam upał. I trasa do Sochaczewa również przywitała nas słońcem. Jest motywacja, więc jest siła. Do wyzwania przygotowywałem się około tygodnia. Każdego dnia pokonywałem około 30 km rowerem kumpla, bo tak naprawdę swojego nie mam. I im bliżej startu, tym bardziej byłem zdenerwowany, czy podołam. W trasie najcięższe są podjazdy pod różnego rodzaju górki i wzniesienia. Zużywa się wtedy bardzo dużo siły, a jedzie się w bardzo wolnym tempie.

W podróży panu Mikołajowi, jako zaplecze techniczne towarzyszy Denis Augustyniak, który do Polski przyjechał na urlop.

- Będąc nawigatorem i pilotem Mikołaja, myślę, że mam więcej roboty niż on. Jako zaplecze techniczne jadę niedaleko i czuwam, aby nikt go nie potrącił. Mamy dobrze oznakowany samochód, po to aby każdy zobaczył w jak ważnym celu jedziemy. Tatę Marysi poznałem tak naprawdę dopiero w czwartek, ale się rozumiemy bardzo dobrze, jakbyśmy się dłużej znali.

Jak zauważa pan Mikołaj większość kierowców bardzo pozytywnie reagowało na jego obecność na trasie.

- Większość kierowców reagowała na nas bardzo przyjaźnie. Machali do nas, a niektórzy nawet nas zatrzymywali i wrzucali pieniądze do puszki, jak poznali naszą historię. Tam gdzie możemy, to staramy się nie blokować ruchu, więc na trasie wybieraliśmy mniej uczęszczane drogi. A tam gdzie była możliwość, to wybieraliśmy pas dla autobusów.

Jak zauważa pan Mikołaj bardzo szybko ubywa czasu na zgromadzenie pełnej kwoty na leczenie Marysi.

- Marysia jest strasznie radosnym dzieckiem, pomimo choroby. O tym, że coś jest nie tak, dowiedzieliśmy się w drugim dniu życia córki. Mała miała słabe napięcie mięśniowe, potem zostaliśmy skierowani na dalsze badania do Poznania. Po trzech tygodniach dostaliśmy potwierdzenie, że to SMA. Mamy nadzieję, że uda się ją wyciągnąć z tej choroby. Nie ma innej możliwości. Teoretycznie mamy 8-10 miesięcy na uzbieranie pełnej kwoty na leczenie. Dokładnie trudno to określi, bo wszystko zależy od wagi dziecka. Lek można podać, do czas kiedy dziecko osiągnie maksymalną wagę 13 kilogramów.

Rowerowy rajd Mikołaja Drożdżyńskiego, miał jeden ważny cel nagłośnić zbiórkę funduszy na leczenie 5-miesięcznej Marysi, ale także mężczyzna chciał uzyskać odpowiedź na pytania dlaczego leczenie SMA w Polsce jest tak drogie i nie jest refundowane. A jeśli będzie, to dzieci starsze niż 6 miesięcy nie zostaną objęte programem. To pytanie dotyczy nie tylko jego dziecka, ale wielu innych, równie poważnie chorych. Mężczyzna był zdeterminowany od samego rana w sobotę próbował dostać się do telewizji śniadaniowej w TVP. Niestety nie udało się. Więcej szczęścia było w innej stacji. Dziennikarka TVN nagrała z ekipą pana Mikołaja, krótki filmik, który trafił na Facebooka stacji. Dzielny tata może wracać już do swego domu. Zdradza jak zamierza spędzić czas po powrocie do domu.

- Jeśli uda mi się wrócić w niedzielę do domu, to pewnie zabiorę moją partnerkę Alicję i Marysie i pojedziemy gdzieś na rybki, a od poniedziałku do pracy.

 

Sochaczewianie ciepło przywitali pana Mikołaja na placu Kościuszki. Po wysłuchaniu historii rodziny wielu wsparło akcję i wrzuciło pieniążki do puszki.

- Wsparłyśmy tę akcje ponieważ to jest cudowne żeby mieć tyle energii i poświęcenia, bo pan wraca z trasy i idzie normalnie w poniedziałek do pracy. To jest niesamowite. My jak najbardziej całym sercem i pieniędzmi będziemy wspierać akcję, by pomóc malutkiej Marysi – dodaje Małgorzata Krzemińska.

 

- Podczas słuchania historii Marysi i jej taty, aż mnie ciarki przechodziły, że ten człowiek ma taką determinacje, ale to jest miłość do dziecka, dla niego zrobi się wszystko. Mam ogromną nadzieję, że uda się pomóc dziewczynce – podsumowuje Małgorzata Pitrula.

Na lek dla Marysi potrzeba jeszcze 7 milionów złotych. Wpłat można dokonywać na specjalnie na ten cel utworzonej zrzutce. Jest ona dostępna TUTAJ. Na Facebooku jest też specjalna grupa Licytacje dla Marysi- chorej na SMA

(K.Ż)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%