Nowy pojazd zagościł w tym tygodniu w sochaczewskim Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą. Tankietka użyczona przez Biuro Rekonstrukcyjno – Technologiczne Zabytkowej Inżynierii Pojazdowej pozostanie na gościńcu muzeum przez najbliższe dwa tygodnie i można go podziwiać u boku późniejszego i znacznie większego T-34, który został ostatnio odnowiony.
Porównując gabaryty obu czołgów polska tankietka wydaje się wręcz mikroskopijna i trudno uwierzyć w to, że w środku znajdowała się jeszcze obsługa. Jednak jak zaznacza Jarosław Jarosiński z sochaczewskiego muzeum to właśnie małe tankietki wnosiły sporo do siły ognia polskiego wojska w roku 1939:
- Tankietki były najliczniej używanym wozem podczas kampanii 1939 roku w Polsce – na przestrzeni lat 1931-1939 wyprodukowano ich około 570 sztuk. Wyposażona w NKM tankietka miała szanse skutecznej walki z potężniejszymi czołgami niemieckimi – czego przykładem m.in. zniszczenie w okolicach Kampinosu przez TK-3 Panzerkampfwagen IV. Nie był to wcale wyjątek, starcie plutonowego Edmunda Romualda Orlika, dowodzącego TKS, uzbrojonym w NKM 20 mm, rozsławiło jego nazwisko – po zwycięskim pojedynku pod Pociechą z czołgiem niemieckim, co miało miejsce 18 września 1939 roku.
Prace nad polską wersją tankietki rozpoczęły się w roku 1930. Trzy lata później powstał model TKS, który jednak cały czas był modernizowany i testowany w różnych wersjach silnikowych oraz z różnymi działami. Ostateczną wersją uzbrojenia został ciężki karabin maszynowy Hotchkiss wz. 25, 7,9 mm. Rozważano także zastosowanie przeciwpancerne – co sprowadziło się do użycia NKM (najcięższy karabin maszynowy, lub działko) – w wersji Solothurn S18-100, sprowadzanego ze Szwajcarii. Rozpoczęto nawet prace nad stworzeniem polskiego NKM, jednak ze względy na wybuch wojny we wrześniu 1939 roku zdołano wyprodukować i przezbroić jedynie 20 sztuk.
Jak widać polska tankietka goszcząca w muzeum to ciekawy kąsek dla miłośników historii i września 1939. Szczególnie, że egzemplarz, jaki możemy podziwiać w Sochaczewie w przeciwieństwie do obecnego tu stale T-34 może się poruszać, a miejsce na dziedzińcu zajął wjeżdżając tutaj o własnych siłach.
Adam14:27, 10.07.2020
Dlaczego tylko dwa tygodnie? Koszt transportu nie przewyższy zysku z biletów?
fan17:55, 10.07.2020
Warto iść i obejrzeć, nawet ze względu na fakt, że wielkością to przypomina puszkę sardynek.
ZBOWID18:33, 10.07.2020
Czuję w tym uświęcone rąsie syna ziemi, pewnie osobiście nim przyjechał via kropielnica i kropidło.
Romek17:34, 11.07.2020
Takim mini pojazdem to mógł przyjechać tylko mini poseł z Nowogrodzkiej.
Lisu14:52, 13.07.2020
A co wyjechało w zamian na film ?
1 0
Wczoraj kupiłem 4 puszki sardynek....do kieszeni je wsadziłem...tego czołga nie wsadzasz....