Droga choinki do naszych domów była długa i kręta. Swego czasu w niektórych stanach Ameryki za jej ozdabianie groziły konsekwencje prawne. Z czasem PR choinki uległ poprawie, a dziś wielu z nas nie wyobraża sobie bez niej świąt. O tym wszystkim rozmawiamy z naszym lokalnym historykiem Bogusławem Kwiatkowskim.
Choinka jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli świąt Bożego Narodzenia i choć obecnie znajduje się niemal w każdym domu w Polsce, nie zawsze tak było. Jak mówi nasz lokalny historyk, Bogusław Kwiatkowski, jeszcze dwieście lat temu w Polsce i Europie mało kto o niej słyszał.
- Zwyczaj ubierania świątecznego drzewka był u nas wprowadzony z oporem przez skojarzenia z zaborcą. Na przełomie XVIII-XIX wieku nad Wisłę sprowadzili go bowiem niemieccy protestanci, żołnierze i urzędnicy, których również wielu przybyło do Sochaczewa. Trudno w to uwierzyć, ale strojenie choinek było kiedyś mocno krytykowane przez niektóre środowiska kościelne. W niektórych amerykańskich stanach za przygotowywanie świątecznych dekoracji można było nawet usłyszeć wyrok sądowy –
- mówił w audycji Radia Sochaczew „O historii przy kawie” nasz lokalny historyk Bogusław Kwiatkowski. Jak dodał, wkrótce potem pojawiły się podania i legendy, które ociepliły wizerunek świątecznego drzewka. Przykładem jest historia o niedźwiedziu, który nie miał prezentu dla nowonarodzonego Jezusa i wpadł na pomysł podarowania mu choinki. Z historią świątecznych drzewek jest związana także legenda o świętym Bonifacym, misjonarzu działającym w VIII wieku na terenie Niemiec.
- Św. Bonifacy założył kilka biskupstw i nawracał pogan. W tym celu wyruszył w podróż do Fryzji, gdzie szybko naraził się miejscowej ludności. Ściął bowiem święty dla Hessian drzewo Dąb Donara. Potężne drzewo upadając zniszczyło wszelką rosnącą w jego pobliżu roślinność. Destrukcji nie uległa jedynie niewielkich rozmiarów jodła. Wtedy misjonarz powiedział ponoć, że „Ta mała jodełka jest potężniejsza od waszego dębu i jest zawsze zielona, tak jak wieczny jest Bóg dający nam wieczne życie. Niech ona przypomina wam Chrystusa”.
PR choinki uległ więc z czasem poprawie i mimo krytyki duchownych, zwyczaj jej ubierania rozpowszechnił się. Jak mówi Bogusław Kwiatkowski, orędownikiem tego trendu był Marcin Luther.
- Świąteczne drzewko było dla niego symbolem nadziei i odradzającego się życia, a jabłka wieszane na gałązkach miały przypominać o grzechu pierworodnym. Co więcej, to Lutherowi niektóre źródła przypisują pomysł zdobienia choinki światełkami symbolizującymi Chrystusa. Niezależnie od wiarygodności tego twierdzenia, faktem jest, że to za jego sprawą choinki upowszechniły się w protestanckich Niemczech –
- mówił Kwiatkowski. Dopiero w XVI wieku zwyczaj związany z ubieraniem choinki zyskał popularność w Niemczech i zaczął się stopniowo rozpowszechniać także w innych zakątkach Europy. W polskich domach choinka zagościła pod koniec XVIII wieku.
- Choinka musiała zawalczyć z podłaźniczkami, które były wówczas popularne. To gałęzie z choinek, oplatane wokół metalowej obręczy i przyozdabiane jabłkami lub orzechami. Polacy wieszali je nad stołami, a ich zadaniem była ochrona przed złymi duchami i nieurodzajem.
Podłaźniczka miała chronić przed nieurodzajem, a popiół z niej przynosić bogate plony. Choinka jednak z czasem wygrała i dziś nie wyobrażamy sobie bez niej świąt, choć na przestrzeni lat drzewko, a raczej wieszane na nim ozdoby dość mocno ewoluowały. Początkowo wykonywano je z darów natury. Na drzewkach wieszano jabłka, orzechy, pierniki czy piórka. Dziś nierzadko z naturą wygrywa plastik.
/Cała choinkowa audycja Bogusława Kwiatkowskiego "O historii przy kawie" z 22.12.2024 r. do odsłuchania na stronie Radia Sochaczew TUTAJ./
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz