Sochaczewianka Anna Kisiel pracuje jako biegła medycyny sądowej, w Warszawie prowadzi prywatne prosektorium, gdzie przeprowadza sekcje zwłok. O swojej pracy opowiada w sposób rzeczowy i spokojny, bez większych emocji. Jak sama mówi, gorzej mają klinicyści, którzy pracują chociażby na onkologii dziecięcej czy na OIOM-ie i muszą nierzadko przekazywać bliskim złe wieści. – Ja mam tę świadomość, że temu, który do mnie trafia, nie mogę już pomóc – mówi.
Anna Kisiel pochodzi z Sochaczewa i tutaj mieszka. Początkowo zaczęła studiować stomatologię, ale zajęcia z medycyny sądowej zainteresowały ją tak bardzo, że zmieniła kierunek studiów.
- Od czasu, gdy na drugim roku zaczęliśmy zajęcia z medycyny sądowej, zaczęło mnie fascynować to, ile rzeczy można wyczytać na podstawie ciała człowieka, który nic nam już nie powie, dlatego zmieniłam kierunek studiów na lekarski, żeby zrobić specjalizację z medycyny sądowej.
Nauka na tym kierunku, staż i specjalizacja z medycyny sądowej zajęły jej 12 lat, ale jak mówi, nie żałuje swego wyboru. W związku ze swoim zawodem wykonuje sekcje zwłok zlecane przez prokuratora, rzadziej sędziego.
- Sekcje zwłok sądowo-lekarskie wykonuje się w zasadzie tak samo jak szpitalne, ale różnica jest taka, że w przypadku sekcji szpitalnych nierzadko poszukuje się tylko przyczyny zgonu. Spotkałam się niejednokrotnie, że podczas szpitalnej sekcji nie są otwierane wszystkie jamy ciała, na zasadzie – znajdziemy przyczynę zgonu, np. zawał, to głowy już nie otwieramy. W medycynie sądowej jest to nie do pomyślenia. Otwieramy głowę, klatkę piersiową, brzuch, robimy też sekcję miednicy –
- mówi Anna Kisiel.
Zlecenie często zawiera informacje dotyczące np. miejsca znalezienia zwłok czy też sugestię odnośnie przyczyny zgonu, które nie zawsze pokrywają się z wynikami sekcji zwłok.
- Zdarza się, że trafiają do nas zwłoki z przypuszczeniem, że to zgon naturalny, a okazuje się, że ktoś się do tej śmierci przyczynił, albo że zgon nie nastąpił wskutek wypadku, a z przyczyn naturalnych. Jedna z sytuacji dotyczy zwłok kobiety znalezionej w łóżku przez syna, z podejrzeniem nagłego zgonu. Po sekcji okazało się, że doszło do zabójstwa. Kobieta miała duże obrażenia w obrębie narządów szyi, ze złamaniami w obrębie kości gnykowej, potocznie mówiąc – została uduszona. Potem się okazało, że to syn zabił matkę. Tłumaczył, że mama była osobą wierzącą, a w czasie modlitwy miała brodę opartą o ręce, które jej się rozjechały i że uderzyła szyją o kant łóżka –
- mówi Anna Kisiel. Wiele spraw sochaczewianka musi przemilczeć, bowiem obowiązuje ją swego rodzaju tajemnica zawodowa, która dotyczy zwłaszcza toczących się spraw. Nie rozmawia o nich nawet z bliskimi.
W sekcjach zwłok Annie Kisiel pomaga technik sekcyjny. Ona opisuje obrażenia ciała, technik je wymierza, wspólnie robią oględziny zewnętrzne zwłok i przechodzą do wewnętrznych oględzin:
- Technik otwiera wszystkie jamy ciała, wyciąga narządy na zewnątrz, ja sekcjonuję narządy i stwierdzam przyczynę zgonu. Technik zaszywa zwłoki, myje i przygotowuje je, by rodzina mogła pożegnać się z ciałem.
Sekcji przygląda się prokurator, czasem technik kryminalistyczny. Praca potrafi niekiedy zająć cały dzień.
- Standardowa sekcja, gdy jest nagły zgon trwa od 45 minut do godziny, oczywiście mówię o samej sekcji, bez późniejszego przygotowania ciała, by rodzina mogła je zobaczyć. Jeśli chodzi o wypadki komunikacyjne to ok. 1,5 h – 3 h, zależnie od tego czy wypadek był z udziałem pociągu czy samochodu, a w przypadku zabójstw nawet cały dzień, przykładem jest sekcja, gdzie były 43 rany kłute –
- mówi Anna Kisiel.
Sochaczewianka zapytana o najtrudniejsze momenty w pracy przytacza przykład dzieci, które giną np. przy pracach polowych, ale to zmienia się nieco na przestrzeni lat:
- Jak nie miałam dziecka, było mi wszystko jedno czy robię sekcję dorosłego, czy dziecka, kiedy byłam w ciąży, miałam problem z sekcjami noworodków i jak miałam możliwość, prosiłam o to kolegę. Ta granica wieku przesuwa się wraz z wiekiem mojego dziecka. Jest mi ciężko robić takie sekcje -
– przyznaje Anna Kisiel.
Sekcje zwłok to tylko niektóre z aspektów pracy biegłego medycyny sądowej, do tego dochodzi „robota papierkowa” – wystawianie opinii, które nieraz trzeba wykonywać pod presją czasu.
- Niestety zabieram pracę do domu. W moim zawodzie trzeba wystawiać opinie nawet jak jestem na urlopie czy w weekendy, bo są sprawy aresztowe i policjanci mają 48 godzin, by postawić komuś zarzuty –
- dodaje Anna Kisiel.
wol14:34, 14.03.2023
Podziwiam bo niewielu nadawałoby się do tej pracy. Ale przecież ktoś to musi robić. Kiedyś oglądałem film na You-tubie albo gdzieś indziej , taki dokument, gdzie p. Anna opowiada o swojej pracy. Szok ale w bardzo przystępnej formie. Bardzo ciepła i konkretna osoba. Zastanawiam się tylko czy nie śni jej się po nocach to wszystko. Szacunek. Może ktoś znajdzie link do tego filmu?.
wol17:49, 14.03.2023
Znalazłem link do filmu ,,Kobiety w drodze,,. Jest trochę reklam ale warto poczekać. Proszę obejrzeć a przekonacie się Państwo, że to co piszę powyżej to sama prawda.
https://vod.tvp.pl/programy,88/kobiety-w-drodze-odcinki,274468/odcinek-20,S01E20,335299
mieszkanka18:34, 14.03.2023
Wreszcie ciekawy artykuł ! W mieście i w powiecie mieszka dużo interesujących ludzi wykonujących ciekawe zawody, mających interesujące hobby, pamietających dawne czasy. Dobry dziennikarz tematów szuka a nie czeka aż same mu wpadną ! Czekam na dalsze interesujące wywiady i artykuły lokalnych dziennikarzy.
Ewa18:54, 14.03.2023
Wspaniala praca i klienci nie sa marudni.
Gość11:31, 15.03.2023
Fajna osoba. Pozdrawiam.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu tusochaczew.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
8 0
trafione w punkt.?