Miał być pilotem, a został nauczycielem. Zna wszystkich w mieście, a wszyscy znają jego. Od dziecka związany z Chodakowem, gdzie się wychował, założył rodzinę i mieszka do dziś. Pracuje, oczywiście też w Chodakowie. Grał chyba we wszystkich lokalach w Sochaczewie, a najdłużej w Żelazowej Woli, gdzie lata temu prowadził dyskoteki i dancingi. Gdy powstało radio, nie mogło go zabraknąć. Na imprezach gra od 47 lat i nigdy nie grał z kaset. Kolekcjonuje winyle. Dziś naszym gościem jest DJ Włodzimierz Jerry Gerasik.
- Twoje dzieciństwo jest związane z ulicą Wyszogrodzką. I z tą ulicą niewątpliwie wiąże się pseudonim. Bo jak ktoś usłyszy Włodzimierz Gerasik, niekoniecznie musi wiedzieć, o kogo chodzi, ale jak usłyszy DJ Jerry, nie będzie miał takich wątpliwości.
- Przy ul. Wyszogrodzkiej mieszkałem 20 lat. To koledzy tak mnie nazwali. Od nazwiska Gerasik, najpierw był Gery, potem to zmiękczyli i ostatecznie wyszedł Jerry. Do tej pory wielu mówi do mnie albo Włodek, albo Jerry, ale nazwiska raczej nie pamiętają.
- No i na dancingach grał zawsze tylko Jerry. Jak się zaczęła twoja przygoda DJ-a? Skąd to się w ogóle wzięło?
- Wychowałem się przy radiu Luxemburg, zresztą nie tylko ja, prawie wszyscy go słuchali, mimo że sygnał ciągle był zakłócany. Dominował rock lat 70-tych. Pokochałem tę muzykę.
- Zacząłeś w 1975 roku. To czas, kiedy nie ma sprzętu, jest trudny dostęp do płyt. Skąd ty to miałeś?
- Były magnetofony Zk 120, Zk 140, szpulowe. My to wszystko nagrywaliśmy. A o sprzęcie można było tylko pomarzyć. Pamiętam, jak się grało w szkołach średnich, w Ekonomie, do którego miałem blisko, brało się wtedy Radio Jubilat jako wzmacniacz. Do tego magnetofon szpulowy i tak się grało pierwsze dyskoteki.
- A pamiętasz, gdzie zagrałeś pierwszą?
- W Ekonomie właśnie. A potem dużo dał mi wyjazd za granicę, do Finlandii, gdzie pracowałem na dancingach i dyskotekach. Gdy tam zobaczyłem sprzęt, nagłośnienie, to zaniemówiłem po prostu. I udało się. Przywiozłem do Sochaczewa z Helsinek wzmacniacz Thomsona, kolumny Brandta 62. Na tamte czasy to było naprawdę coś, nie robiło się dużych dyskotek, tylko na świetlicach szkolnych.
- Masz ogromną kolekcję płyt, mimo że w tamtych czasach one kosztowały majątek.
- To prawda. Winylowych mam 1600 dużych, singli siedmiocalowych około 1000.
- To wszystko kupiłeś za granicą?
- Prawie wszystko. Potem pojawiły się Instytuty Węgierskie, gdzie dowożono płyty, to stało się po nie w półkilometrowych kolejkach. Koledzy sprowadzali też płyty z Niemiec, wschodnich oczywiście. A najlepiej było, jeśli ktoś miał dojścia do Niemiec zachodnich, Belgii czy Holandii.
- Później były też giełdy.
- Najlepsza giełda była w Klubie Studenckim Hybrydy, już jej nie ma. Tam we wtorki o 16.00 przyjeżdżali prezenterzy z całej Polski. Każdy miał jakiś dostęp do płyt, zawiązywały się znajomości, dokonywaliśmy wymiany czy zakupów płyt, ale tylko winylowych.
- Był czas, że grałeś dosłownie wszędzie, ale najbardziej kojarzysz się z dwoma miejscami, to boryszewski Zedek i Żelazowa Wola.
- Tak. Mam bardzo dużo wspomnień związanych z tymi miejscami. I dużo czarno – białych zdjęć.
- Miałeś wtedy takie bujne, kręcone włosy.
- Oj tak. Do Zedeku przychodziło za każdym razem około 1000 osób, wszyscy nie mogli wejść, więc najpierw bawiła się część, a potem ci wychodzili, a wchodzili następni. A w Żelazowej Woli grałem 15 lat. Tu to w ogóle był odjazd, bo żeby się dostać, trzeba było miesiąc wcześniej rezerwować stolik.
- Pamiętasz jakieś anegdoty?
- Masę. Pamiętam, jak kiedyś wyłączyli nam światło i ludzie krzyczą, „Hej, Jerry, zagraj nam na akordeonie”. A kolega, Grzesiek Szymańczak, który mieszkał niedaleko, faktycznie miał akordeon i umiał na nim grać. Skończyło się na tym, że on grał na akordeonie, a ludzie śpiewali przyśpiewki weselne, świetnie się przy tym bawiąc. To trwało z półtorej godziny, dopóki nie włączyli światła. Było mnóstwo śmiechu.
- W 1993 roku w Sochaczewie, a ściślej w Chodakowie, na terenie Chemitexu, powstaje radio. I ty tam oczywiście jesteś z drewnianą skrzyneczką pełną równo poukładanych płyt. Masz tę skrzyneczkę jeszcze?
- Tak, chociaż muszę powiedzieć, że wtedy już graliśmy z kompaktów.
- „Włodek miał płyty, my mieliśmy deski i gwoździe, i tak żeśmy zaczynali”, tak powiedział kiedyś Andrzej Wach.
- Tak było. Czysta partyzantka. Każdy był zaangażowany, nikt nie patrzył na zegarek. Świetna przygoda, fajni ludzie. I udało się, wkrótce w mieście w każdym sklepie słuchano tylko naszego radia.
- W każdy czwartek prowadziłeś konkurs muzyczny.
- Zachowałem całą dokumentację. Dzwonił cały powiat, a nawet raz dostaliśmy telefon spod Ostrołęki, taki był zasięg.
- Ludzie tracili majątek na telefony.
- Rzeczywiście tak było. Ale też fajne nagrody mieliśmy. Konkurs polegał na tym, że puszczało się fragment utwory i trzeba było odgadnąć, co to.
- To prawda, że ludzie przychodzili odebrać nagrody nawet o 24.00?
- Prawda, bo radio też wtedy działało do północy.
- Masz świadomość, że edukowałeś muzycznie mieszkańców?
- Mam. Miałem wielu uczniów i następców.
- Na koniec 10 tradycyjnych pytań. Ulubiony kolor?
- Zielony.
- Film, który mógłbym oglądać bez końca?
- Na przykład z polskich „Jak rozpętałem II wojnę światową”.
- Książka, którą muszę w najbliższym czasie przeczytać?
- Obecnie nie mam takiej.
- Na bezludną wyspę zabrałbym?
- Płyty.
- Potrawa, której nie cierpię?
- Nie mam takiej, dużo potraw, których nie mogłem znieść, w ostatnim czasie polubiłem.
- Na parkiecie radzę sobie?
- Bardzo dobrze, chyba że mnie nogi bolą.
- Gdybym musiał wybrać inną drogę zawodową, to zostałbym?
- Pilotem.
- Potrafię być pamiętliwy?
- Tak.
- Najlepsze wakacje spędziłem na, w?
- We Francji i Hiszpanii.
- Wymarzony prezent, który chciałbym dostać na urodziny?
- Płytę, taką, której nie mam w kolekcji. Mam spis takich braków.
- I tego życzę, dzięki za rozmowę.
- Dziękuję.
/tekst na podstawie audycji Radia Sochaczew "Radiowy RTG"/
To tylko ja05:31, 03.03.2023
Zmieńcie tytuł. Po przeczytaniu tytułu myślałem, że zmarł.
W06:46, 03.03.2023
A KTO TO JEST? ja go nie znam i nie znałem
Owhl06:59, 03.03.2023
Wpożo gość dlaczego go pochowaliście tym tytułem artykułu ?
qwerty_one09:47, 03.03.2023
p o j e b a n y tytuł - kto to dopuszcza do druku/widoku?
wszedłem bo pomyślałem ze pan Włodek nie żyje - Wy naprawdę macie sieczkę we łbach
robert14:09, 03.03.2023
Uczył mnie ZPT w podstawówce 7 o ile dobrze pamiętam w 1984r lub 1985r fajny gościu miło wspominam tamte czasy,pozdrawiam
mik22:09, 03.03.2023
Ale my żeśmy gorzały z Włodkiem wypili.Chociaż do składki ciężki był.Przyzwyczajony za friko.
Do mik...10:15, 04.03.2023
Najlepiej smakuje jak pije y za czyjeś zdrowie i za....czyjeś pieniądze...a nie zafriko.
powyżej20:56, 04.03.2023
Za zdrowie to się pije też za swoje albo składkowe a nie się liczy na drapane.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu tusochaczew.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
2 6
Wracaj łapać pokemony….