Wszyscy chcemy szybko dojechać do pracy i wszyscy chcemy szybko wrócić do domu po wyjściu z miejsca pracy. Perspektywa dłuższego snu rano i wczesnego powrotu do pachnącego obiadem domu sprawia, że komunikacja na linii dom – praca jest dla wszystkich priorytetem. I zawsze daje szerokie pole do narzekania. Jednie narzekają na korki, brak miejsc parkingowych czy wykańczające zawieszenie dziury w jezdni. Ci zaś, którzy korzystają z komunikacji publicznej słowa krytyki wylewają właśnie pod jej adresem. O ile w przypadku dojazdów koleją wszystkie smutki i radości są adresowane do bezosobowych w wyobraźni pasażerów spółek PKP oraz przewoźników regionalnych, to w przypadku sochaczewskiej komunikacji miejskiej już tak bezosobowo nie jest i adresat skarg i pochwał ma ludzką twarz. Twarz osoby stojącej na czele Zakładu Komunikacji Miejskiej.
A przez ostatnich dziewiętnaście lat dyrektorem Zakładu Komunikacji Miejskiej w Sochaczewie był Krzysztof Sieczkowski. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia kandydował bez powodzenia na fotel burmistrza miasta. Dekadę później objął stanowisko z samorządem mocno związane stając na czele ZKM. Jak sam przyznaje wtedy nie było takie oczywiste, że tę funkcję będzie piastował prawie dwadzieścia lat:
- Wiele osób zakładało i ostrzegało mnie, że w tym miejscu wytrzymam najwyżej jakieś pół roku - podkreśla Krzysztof Sieczkowski.
Powodem takich wróżb nie był słomiany zapał, a fakt, że powiedzenie „to były inne czasy” do wszystkich spraw związanych z tematami samorządowymi pasuje jak ulał.
- Kiedy obejmowałem stanowisko dyrektora ZKM ledwie zakończyły się szalone lata dziewięćdziesiąte. Wszystkie procedury związane z funkcjonowaniem, komunikacją między samorządem, a spółkami działającymi dla mieszkańców dopiero raczkowały. Poza realizacją bieżących zadań zakładu konieczne było docieranie się z samorządem i wypracowywanie funkcjonujących rozwiązań w wielu nawet prostych sprawach.
To elementy, jakie dla korzystających z komunikacji miejskiej są zupełnie niewidoczne z punktu widzenia pasażera. Podobnie jak wspominane przez emerytowanego od poniedziałku dyrektora zaangażowanie wielu pracowników niższego szczebla, którzy szczególnie w miesiącach zimowych pracę rozpoczynali znacznie wcześniej niż rozkładowa godzina pierwszego kursu.
- Przez wiele lat po Sochaczewie poruszaliśmy się mocno wysłużonym taborem, który by działać wymagał od obsługi specjalnej troski. Szczególnie zimą niektóre wozy były rozgrzewane i szykowane do wyjazdu od trzeciej w nocy. Tej pracy personelu pasażerowie nie byli świadomi wsiadając do autobusów.
Chociaż, co może wydawać się zaskakujące, podsumowując po dziewiętnastu latach pracę stojącego na czele zakładu komunikacji miejskiej najtrudniejsza z perspektywy czasu nie okazuje się wymagająca wielkich nakładów wymiana taboru. Największym wyzwaniem nie były też inwestycje związane z infrastrukturą przystankową jak biletomaty i tablice dynamicznego rozkładu jazdy czy komplikacje wynikające z konieczności dostosowania godzin odjazdów autobusów do często zmienianego rozkładu jazdy pociągów. Bo przecież dla wielu pasażerów autobus jest tylko częścią codziennej drogi do pracy, na którą składa się też trasa pokonywana pociągiem na przykład w kierunku Warszawy.
- Najtrudniejsze okazało się funkcjonowanie komunikacji miejskiej w czasie epidemii COVID-19. To sytuacja, do której nie mogliśmy się przygotować wcześniej, bo była totalną niespodzianką.
I z tym nie można się nie zgodzić, bo o ile w przypadku działalności statutowej ZKM zawsze można inspirować się rozwiązaniami, jakie z sukcesami wprowadzały inne miasta i gminy w Polsce i na świecie, to koronawirus dla wszystkich okazał się zderzeniem z czymś nowym.
Pozostaje życzyć, aby czas emerytury dla byłego już dyrektora ZKM Krzysztofa Sieczkowskiego owocował jedynie w przyjemne niespodzianki. A pasażerom, aby doświadczenie nowej dyrektor Beaty Furman pozwalało na pokonywanie dalszych przystanków w drodze do poprawiania komfortu pasażerów.
Mok12:25, 28.07.2020
Komunikacja miejska już nie taka sama......komunikacja społeczna bardzo się zmieniła na świecie....wszystko płynie.?
Korek13:14, 28.07.2020
Panie Krzysztofie Sieczkowski zastal pan komunikacje miejska w latach 90tych i w zasadzie w takim stanie ja pan oddał, gdyby nie fundusze z UE info ze cała Polska śmiała z Sochaczewa ze u nas jeżdżą jelcze z lat 80tych to te jelcze by jeździły nadal.
Skoro juz pan jest na emeryturze i jeśli to juz nie tajemnica to proszę napisać w jaki sposób załatwiane były przeglądy tych autobusów?
lol13:30, 28.07.2020
Pan Krzysztof popłynął w tym wywiadzie że aż mu czapka spadła. Cwaniak osadził na stanowisku cwaniaka a kolejny cwaniak pogratulował...
Figaro16:45, 28.07.2020
Szkoda, że nic nie napisano o powstawaniu a przede wszystkim o ludziach, którzy od podstaw tworzyli tę komunikację.
Józek17:58, 29.07.2020
Pamiętam , że jednym z pierwszych autobusów był przegubowy Jelcz ogórek, a i tak do Chemitexu był tłok.
Ewa17:39, 28.07.2020
Sieczkowski to ma tyle z sukcesem co większość z baletem ,należało kto tą komunikacje zawiązał jak i co działało a nie teraz jeden chwali drugiego i laury przypina .
aaa19:51, 28.07.2020
Super komunikacja, że autobusy na Malesin raz na trzy godziny jeżdzą.
To ja jarząbek11:07, 29.07.2020
Autobusy były rozgrzewane zimą? Bez rękawiczek nie dało się trzymać poręczy. Rozkład jazdy zawsze był kpiną. W wiele miejsc można dotrzeć szybciej na pieszo niż naszą komunikacją. A co do wysłużonego taboru, to nasze jelcze można wykorzystać do wycieczek w stylu retro. W całej Polsce jest mnóstwo pasjonatów tych autobusów, a część z nich przyjeżdżała do nas aby nimi się przejechać za 3pln. Jelcz W połączeniu z wąskotorówka są dobrą atrakcją turystyczną. I to powinno być wykorzystane i promowane a nie żelazowa wola i F. Chopin.
3 0
Drogi Korku....pan. Krzysztof zawsze miał przy sobie...korkociag?