- Bycie rodziną zastępczą polega po prostu na byciu rodziną dla kogoś, kto tego potrzebuje. Trafiają do nas różne dzieci – mówi Iwona Tkaczyk Osińska. Decyzję o obyciu rodziną zastępczą podjęła z mężem Marcinem trzy lata temu. Nie była to łatwa decyzja. I nie jest to łatwa rola. Ale oboje nie mają wątpliwości, że warto.
Od dłuższego czasu Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Sochaczewie realizuje kampanię na rzecz promocji rodzicielstwa zastępczego na naszym terenie. Jest to bardzo potrzebne, gdyż rodzin zastępczych brakuje, innymi słowy, i gdy tak spojrzymy, możemy łatwiej wczuć się w problem, są dzieci, które decyzją sądu powinny być umieszczone w takiej pieczy, czyli odebrane biologicznym rodzicom, tymczasem nie ma gdzie ich umieścić. Czyli wciąż pozostają w warunkach dla nich szkodliwych.
Iwona Tkaczyk – Osińska i Marcin Osiński są rodziną zastępczą od 2022 roku. Zanim do tego doszło, było dziecko potrzebujące takiej pomocy. Zaczęli się zastanawiać, rozważać i w końcu powiedzieli „tak”. Wprawdzie tamto dziecko do nich jednak nie trafiło, ale rodziną zastępczą zostali.
- Bycie rodziną zastępczą polega po prostu na byciu rodziną dla kogoś, kto tego potrzebuje. Trafiają do nas różne dzieci, młodsze, starsze –
- mówi Iwona.
Rodzina zastępcza wyróżnia się tym, że przyjmuje dzieci nie na stałe, lecz do czasu, gdy te bądź wrócą do rodziców biologicznych, jeśli ci wprowadzą pozytywne zmiany w swoim życiu (to dzieje się rzadko), bądź do adopcji.
Osińscy mają w tej chwili dwoje dzieci „zastępcze” i jedno już swoje, adoptowane na zawsze, Zosię.
- Lubię naszą rodzinę, cieszę się, jak są dzieci w domu, bo mam się z kim bawić, porozmawiać, kim zajmować. Z drugiej strony jednak rodzice mają wtedy trochę mniej czasu dla mnie. To ten minus –
- mówi z uśmiechem Zosia.
I Iwona, i Marcin przyznają zgodnie, że najtrudniejsze w byciu taką rodziną są dwie sprawy. Pierwsza to rozstania z dziećmi, bo zazwyczaj już wtedy traktują je jak trochę swoje dzieci, mocno się przywiązują. Druga trudna sprawa to współpraca z rodzicami biologicznymi. Ci zazwyczaj traktują rodziców zastępczych nawet nie jak rywali, tylko wręcz wrogów i naprawdę potrafią nadokuczać.
- To wszystko da się jednak wytrzymać, bo najważniejsza jest ta zmiana, która następuje w dzieciach, To się dzieje bardzo szybko. Już po trzech miesiącach widzimy ją bardzo wyraźnie. Dzieci pięknieją, od razu przejmują nasz rytm dnia, czują się coraz lepiej, są radośniejsze. Widać, jak codzienność i wartości, które im ofiarowujemy, mocno je wzmacniają, dają poczucie bezpieczeństwa i spokoju –
- mówi Iwona.
Iwona i Marcin nie mają wątpliwości, że mimo trudu wyzwania, warto być rodziną zastępczą.
- Chyba najpiękniejszy jest ten moment, kiedy widzimy już te dzieci w nowej rodzinie i widzimy, jakie są szczęśliwe, jak się rozwijają. Dziecko nie chciało wcześniej chodzić do szkoły, a teraz chętnie chodzi i dobrze się uczy. Chłopiec marzył o grze w piłkę, teraz gra i odnosi sukcesy. Jak się to wszystko widzi, wie się na pewno, że było warto –
- mówi Marcin.
- Jeszcze tylko dodam, że zawsze rodzina zastępcza zostanie w sercu dziecka, a dzieci w sercach zastępczych rodziców. My im nie odbieramy przyszłości, nie odbieramy wspomnień, nie odbieramy biologicznych rodziców, ale dajemy przyszłość, możliwość innego, wartościowszego życia –
- podkreśla Iwona.
Dają tym dzieciom jeszcze coś, coś zupełnie nie do przecenienia. Dają im miłość.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz