Zamknij

Radosław Jarosiński o Księgach Niesamowitych... Inspiracją szafa dziadków

16:00, 12.04.2023 Aktualizacja: 19:28, 12.04.2023
Skomentuj

Na rynek czytelniczy trafiła właśnie publikacja Radosława Jarosińskiego - regionalisty z Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą „Księgi niesamowite. Pisarze niezwykli”. Autora pytamy o fascynację tym tematem i kulisy pisania książki.

„Księgi niesamowite. Pisarze niezwykli” - to tytuł właśnie wydanej publikacji, której jest Pan autorem. Publikacja łączy historię z tajemnicą, co wynika z Pana pasji, i stanowi bardzo ciekawą lekturę. Skąd wziął się pomysł na napisanie książki o tej tematyce?

Radosław Jarosiński: Pomysł wziął się z fascynacji książkami i z dzieciństwa. Kiedy byłem mały, u dziadków była taka stara drewniana biblioteczka. Ona była zamknięta na kluczyk, otwierało się ją średnio dwa razy do roku, żeby wysprzątać to miejsce. To była dla mnie taka kraina czarów, magiczna szafa. Babcia wyjmowała te książki, wycierała je z kurzu, a ja wkraczałem w ten niesamowity świat książek ilustrowanych i nie tylko. Były to książki o przyrodzie, ale też bardziej frywolne, jak „Fraszki” Sztaudyngera, które mi zabierano, bo były tam obrazki z roznegliżowanymi paniami. Ta fascynacja utrzymywała się później, w związku z czym zacząłem kompletować własną bibliotekę, a tam znalazły się głównie książki związane z fantastyką, rzeczami niezwykłymi.

Większość mieszkańców Sochaczewa kojarzy Pana jako historyka, pracownika Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą. Co było pierwsze: miłość do historii czy raczej do powieści grozy i fantasy, bo takie pozycje również ma Pan na swoim koncie jako pisarz?

RJ: Właściwie obie te pasje rozwijały się jednocześnie. Nie lubię się skupiać na jednym zagadnieniu, bo ono po jakimś czasie zaczyna nużyć. Tematyka Ksiąg niesamowitych jest jednak poważna, historyczna, popularno-naukowa, choć pozycje tam opisane są rzeczywiście niezwykłe.

W książce pojawiają się informacje o zatrutych księgach. Czy rzeczywiście odnalazł Pan przykłady książek, których używano, by kogoś otruć?

RJ: Moja publikacja składa się z dwóch części. W pierwszej rozpatrywana jest pod względem treści książek czy życia ich autorów. W drugiej jest przedstawiona jako przedmiot, który ma różne właściwości. Jest tam poruszona m.in. tematyka ksiąg zatrutych. Zostały one rozpromowane m.in. przez książkę Imię Róży Umberto Eco. Księgi trujące istnieją i kilka bibliotek w Europie ma na to dowody w postaci woluminów z trującą okładką. Korespondowałem zresztą przy pisaniu swojej publikacji z tymi placówkami. Tu należy zauważyć, że w kwestii ksiąg trujących, chodziło o użycie, bezwiedne, zielonego barwnika, opartego o arszenik. Aby trucizna zaczęła działać, nie wystarczyło dotykać takiej książki, a trzeba było sprawić, żeby dostała się ona do układu pokarmowego. To opisane zostało w Imieniu Róży, bo rzeczywiście mnisi ślinili kartki, by łatwiej było przeglądać księgi Poetyki Arystotelesa. A dziś trucie przy pomocy literatury też jest obecne – przykład listów, do których dodawano wąglika. Takie zamachy miały miejsce kilka lat temu w Stanach Zjednoczonych, do nich także odwołuję się w „Księgach…”

Kontakt z bibliotekami europejskimi, samo pisanie, zbieranie materiałów i zdjęć, bo należy wspomnieć, że książka jest bogata w ilustracje i pięknie wydana, jak dużo czasu to Panu zabrało?

RJ: Końcowa faza pisania książki zajęła ponad rok, ale przyznam, że temat interesował mnie już wcześniej. Na prywatnym blogu publikowałem artykuły odnośnie istnienia jakichś niezwykłych bibliofilskich okazów. Baza więc była, należało ją zweryfikować, podać bibliografię.

Za nami spotkanie autorskie w Kinie Odeon. Jak Pan je ocenia?

RJ: Osób nie przyszło może jakoś bardzo dużo, ale były to osoby zainteresowane, z którymi nawiązałem miły dialog. Przyjęcie książki było pozytywne. Pojawiały się pytania o to, co nie znalazło się w książce i faktycznie takie wątki też są, bo wybiegały dalej niż książka, a zahaczały np. o film czy popkulturę. Tego materiału jeszcze mi zostało i chciałbym jeszcze do tego powrócić.

Czy tego będzie dotyczyć kolejna publikacja czy może wraca Pan do lokalnej historii?

RJ: Mam w głowie kilka projektów, niektóre dotyczą historii miasta, choć, jak już wspomniałem, chciałbym też rozwinąć temat ksiąg zakazanych o zakazane filmy, utwory muzyczne itp. Nie wiem jeszcze co będzie następne. Zależy od weny.

Czekamy na kolejne publikacje. Muszę jeszcze zapytać o jedną rzecz – co się stało z dziadkową szafą?

RJ: Mimo, że upłynęło już wiele lat, szafa stoi w widocznym miejscu mojego domu, mimo że może nie za bardzo pasuje do niewielkich wnętrz. Mam do niej duży sentyment.

Najbliższa okazja porozmawiania z Radosławem Jarosińskim o jego najnowszej książce nadarzy się w poniedziałek 17 kwietnia o 11.00 w kramnicach miejskich w ramach wykładów otwartych Uniwersytetu Trzeciego Wieku. 

(JL)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

zuzazuza

1 0

Niech Pan napisze o fundacjach, stowarzyszeniach i ich księgach finansowych, wtedy Pan pomoże służbom. A wówczas z podatków zostanie dla nas więcej. Czy się mylę?

21:44, 12.04.2023
Odpowiedzi:0
Odpowiedz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu tusochaczew.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%