Zamknij

Daniel Janiak o miłości do polskich seriali, lemurze i wybaczaniu

15:02, 16.02.2023 Aktualizacja: 15:43, 17.02.2023

Pracownik samorządowy, radny, były radiowiec, raper, aktor, youtuber, organizator festiwalu, konferansjer, sportowiec, grafik. Dziś naszym gościem jest Daniel Janiak. Rozmawiamy o jego miłości do polskich seriali, skłonności do wakacyjnych przygód, jak tej z lemurem i wybaczaniu, które przychodzi mu łatwo i szybko.

- Skąd bierzesz czas na wszystko, co robisz w życiu?

- Moim zdaniem kluczem jest dobra organizacja, umiejętne rozplanowanie czasu. Faktycznie jednak, czasami trudno to wszystko zmieścić w 24 godzinach.

- To z tego powodu zawiesiłeś swój kanał youtube?

- Tak, delikatnie musiałem się odsunąć, bo jednak przygotowywanie kolejnych odcinków pochłania mnóstwo czasu. Niemniej, 23 tysiące fanów udało się zdobyć.

- To prawda, że jesteś fanem starych polskich seriali?

- Tak.

- Twoje TOP 3.

- Na pewno „Dom”, „Alternatywy 4” i „Zmiennicy”, ale muszę jeszcze dodać „Daleko od szosy”.

- Słuchasz też muzyki z tych filmów.

- Obowiązkowo.

- Zbierasz płyty winylowe, ale też repliki starych samochodów.

- Tak, w skali 1:43. To stare samochody PRL-u.

- Jak to jest, że ty masz podobno słabą pamięć, ale bardzo dobrą do cytatów i tekstów piosenek.

- Muszę ci powiedzieć, że nie jesteś pierwszy, który zadaje mi to pytanie. Często moja żona pyta, dlaczego nie pamiętam, gdzie pięć minut temu położyłem jakąś rzecz, a jakby mnie obudził w środku nocy i zapytał, kiedy, który utwór nagrałem, wiem wszystko. Tak to już jest, nie wiem, dlaczego.

- Chciałbym, żebyś opowiedział pewną anegdotę. Jak to było, kiedy już się ożeniłeś i poszedłeś po chleb.

- O matko jedyna. No mam piekarskie nazwisko, Janiak, a moja żona jest z domu też z piekarska Zatorska. To było zaraz po ślubie. I to był znajomy sklep, można było nawet założyć, że pani, która tam sprzedawała znała moją żonę. Kładę ten chleb na ladę, a pani patrzy mi w oczy i mówi „Zatorski”. Myślę, rany, ona myśli, że po ślubie przyjąłem nazwisko żony. „Nie”, mówię, „Janiak”. A ona: „Nie, tu nie ma Janiaka”. A ja, „Jak to nie ma, ja jestem Janiak”. Chwila konsternacji, kolejka w sklepie, pani się patrzy na mnie i w końcu wydusza: „Ale tu o chleb chodzi”. Było trochę śmiechu.

- A ty dalej boisz się trawy?

- W dzieciństwie się bałem. To zawsze mój starszy brat mi wytyka, że w dzieciństwie miałem podobno różowy kocyk, który kładziono na środku trawnika i była gwarancja, że ja z tego kocyka nie zejdę. Wystarczyło mnie ponoć rzucić źdźbłem trawy, a urządzałem ryk. Dziś już tak nie ma, gram w piłkę na trawie i nie boję się jej.

- Podobno lubisz gotować. Makarony to twoja specjalność?

- Tak, bo moja żona je uwielbia.

- Ale ty podobno je robisz nie z przepisu, ale inspirujesz się sam sobą?

- Tak, to taka kulinarna kreatywność. Nie lubię podziałek, odmierzania, ważenia, wolę spontaniczne dosmaczanie. Moja żona ma podobny gust, więc wszystko pasuje.

- W sprzątaniu też się tak dogadujecie?

- Nie, kiepski jestem pod tym względem, ale na szczęście żona jest w tej dziedzinie perfekcjonistką. Za to dbam o samochody.

- Twoja żona prosiła, byś opowiedział którąś z wakacyjnych przygód.

- Którą? Tyle ich było. Ja niestety mam to do siebie, że jak gdzieś wyjeżdżam, zawsze się coś dzieje.

- Może tę z lemurem?

- To była podróż poślubna. Zaraz na początku wyjazdu na moją żonę wszedł lemur, chciałem koniecznie zrobić zdjęcie, ale on był tyłem. Powiedziano nam, że na lemury woła się „maki, maki” i najlepiej mieć przy sobie banana. Akurat miałem. Wyjąłem go i zawołałem „maki, maki”. Lemur musiał być bardzo głodny, bo skończyło się na tym, że ugryzł mnie do krwi, a ja musiałem przyjąć pięć dawek szczepionki przeciwko wściekliźnie.

- Ale latać samolotem nie lubisz, podobnie jak ja.

- Pewnie też tak masz, że przyjmujesz narkozę przed wylotem?

- No tak, ale nie wkładam kredek do uszu.

- Okej, ale ja już nie mam tej kredki.

- Jesteś bardzo kreatywny, rapujesz, nawet śpiewasz, jak u siebie na „Weselu”, byłeś też aktorem.

- Epizodystą, w „Wołyniu”.

- Ale radiowcem nie byłeś epizodycznie.

- Nie, i cały czas to miło wspominam, zawsze, kiedy wchodzę do radia, czuję się jak w domu.

- I sam sobie nalewasz wodę.

- No właśnie.

- Co dała ci praca w radiu, tak z dzisiejszej perspektywy?

- Dla młodego chłopaka stanięcie po drugiej stronie sitka było bardzo ekscytujące, więc na pewno pobudziła moją kreatywność.

- Równie bliską twojemu ciału koszulą jest sport. Nawet ostatnio grasz.

- Tak, jako bramkarz. I nawet coś wyjmuję.

- Na zakończenie 10 tradycyjnych pytań. Ulubiony kolor?

- Mam kilka, bo jestem kreatywny, bo jestem grafikiem, mnóstwo kombinuję z kolorami. Natomiast ostatnio, zielony.

- Film, który mogę oglądać bez końca.

- „Sami swoi”.

- Książka, którą muszę w najbliższym czasie przeczytać.

- „Narzeczona nazisty”.

- Na bezludną wyspę zabrałbym?

- Żonę.

- Potrawa, której nie cierpię.

- Wszystko z grzybami.

- Na parkiecie radzę sobie.

- Na parkiecie wywijam jak Travolta.

- Gdybym musiał wybrać inną drogę zawodową, to zostałbym?

- Nie wiem, ale z każdej bym się cieszył, dopóki byłoby zdrowie.

- Potrafię być pamiętliwy?

- Szybko wybaczam.

- Najlepsze wakacje spędziłem na, w?

- Najlepsze wakacje spędzam zawsze z żoną.

- Wymarzony prezent na urodziny?

- Uwielbiam prezenty i cieszę się ze wszystkiego jak dziecko.

/wywiad na podstawie audycji Radia Sochaczew „Radiowy RTG”/

(TM/MF)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
0%