Po ponad 83 latach, żołnierz Kazimierz Ciesielski, który poległ we wrześniu 1939 roku na naszych ziemiach, wrócił do domu. Wrócił za sprawą Sochaczewskiej Grupy Odkrywców Historii i stowarzyszenia Ocalić od Zapomnienia. A zaczęło się od pewnej stodoły, za którą Dariusz Domański znalazł nieśmiertelnik…
[FOTORELACJA]12264[/FOTORELACJA]
W Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą w sobotę 11 lutego br. miały miejsce niezwykle wzruszające chwile. Żołnierz Kazimierz Ciesielski, po którym ślad zaginął tuż po tym, jak wyruszył na wojnę we wrześniu 1939 roku, wrócił do domu. A zaczęło się od przypadkowego odkrycia.
- Podczas prac polowych za moją własną stodołą odnalazł się nieśmiertelnik. To było dla mnie bardzo poruszające. Wiedziałem, że ten nieśmiertelnik oznacza czyjeś życie, jakąś historię. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, że ten człowiek tu walczył i tu pewnie poległ. Ta świadomość, że o moją ziemię walczyli żołnierze, że tu ginęli, jest bardzo wzruszająca. Postanowiłem zrobić wszystko, by odnaleźć rodzinę żołnierza, miejsce jego pochówku. Skontaktowałem się z Dorotą Bartoszewicz ze Stowarzyszenia Ocalić od Zapomnienia, dzięki której udało się nawet dotrzeć do grobu poległego –
- opowiada Dariusz Domański ze stowarzyszenia Sochaczewska Grupa Odkrywców Historii. Jego stodoła stoi w miejscowości Wólka Wysoka w gminie Sanniki.
W zidentyfikowanie właściciela nieśmiertelnika i dotarcie do rodziny poległego żołnierza zaangażowała się cała Sochaczewska Grupa Odkrywców Historii. Ta istniejąca od trzech lat organizacja ma już na swoim koncie podobne zwieńczone sukcesem działania.
- W listopadzie ubiegłego roku braliśmy udział w podobnej, bardzo wzruszającej uroczystości przekazania nieśmiertelnika żołnierza, który zginął na wojnie, rodzinie –
- wspomina Hubert Pietrzak, prezes Sochaczewskiej Grupy Odkrywców Historii.
Jak podkreślali uczestnicy sobotniego wydarzenia, zapewne nie udałoby się doprowadzić tej historii do tego miejsca, gdyby nie wspomniana już tutaj Dorota Bartoszewicz ze stowarzyszenia Ocalić od Zapomnienia. To dzięki niej, choć ona sama woli podkreślać pracę zespołową, udało się dotrzeć do dokumentów, które bezspornie identyfikują właściciela nieśmiertelnika.
- Problem polegał na tym, że było trzech Kazimierzów Ciesielskich poległych w 1939 roku. Naszym zadaniem było zweryfikować, który z nich był właścicielem nieśmiertelnika. Udało się to zrobić po dziennej dacie urodzenia. Potwierdziliśmy to w niemieckim archiwum. Mamy sto procent pewności, że dziś odprowadzamy do domu właściwego żołnierza –
- opowiada Dorota Bartoszewicz.
Nieśmiertelnik odebrał siostrzeniec zmarłego podoficera Kazimierz Gogólski:
- Karta historii się zamknęła. Mój wuj, uznawany za zaginionego bez wieści, został odnaleziony. Wiemy, gdzie zginął i gdzie jest jego grób. Możemy zabrać do domu coś, co do niego należało, jego nieśmiertelnik.
Ustalono niezbicie, że Kazimierz Ciesielski był jednym z 85-ciu niezidentyfikowanych dotychczas żołnierzy pochowanych na cmentarzu parafialnym w Słubicach. W sobotę rodzina żołnierza po raz pierwszy mogła odwiedzić ten grób i zapalić znicze.
Tom17:00, 11.02.2023
Takie zachowanie trzeba nagradzać i pochwalać
kler16:18, 12.02.2023
Taka podniosła uroczystośc a synalka ziemskiego nie było?
Paweł16:04, 13.02.2023
Taki nieśmiertelnik powinien być przekazany do muzeum a nie odwrotnie
Hub19:38, 13.02.2023
Nikt nie jest anonimowy w internecie,komentarz został już zgłoszony i będą wyciągane dalsze konsekwencje
216 § 2. Kto znieważa inną osobę za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
3 3
Za to cwaniaczek Pietrzak był,który dorobił się na cudzej krzywdzie
3 0
Niezły rynsztok prezentujesz, wspólczuję