Ta historia brzmi niewiarygodnie, a jednak zdarzyła się naprawdę. Oczywiście najważniejszy jest człowiek, 35-letni mężczyzna, poszukiwany przez wiele osób, służb i organizacji, ale ważny jest też pies, którego „przygarnął” w dobrej wierze pod Antosinem w gminie Rybno, w powiecie sochaczewskim, nie zdając sobie sprawy, że zwierzęciu jednak dzieje się krzywda. Na szczęście dziś, tak mężczyzna, jak pies są pod opieką.
[FOTORELACJA]11499[/FOTORELACJA]
Gdyby nie stan psa, być może wędrowaliby dalej. Bezsilność, wyczerpanie i liczne otarcia zwierzęcia zwróciły jednak uwagę funkcjonariuszy Straży Granicznej w Ustrzykach Górnych, którzy stwierdzili, że coś tu nie gra. Zaczęli rozmawiać z „właścicielem” psa, który podróżował na rowerze, z przytroczonym doń psem. Historia brzmiała coraz dziwniej, choć nie brakowało logicznych szczegółów.
Powiadomiono Fundację Bieszczadzką Organizację Ochrony Zwierząt, policję i przystąpiono do rozwiązywania zagadki. Okazało się, że 35-letni mężczyzna, mający problemy ze zdrowiem psychicznym, pochodzący z centralnej Polski, po samowolnym odstawieniu leków zaginął w lutym na terenie Szwecji i od tamtego czasu był przez tamtejsze służby poszukiwany. Poszukiwała go też Fundacja Itaka.
- Poznaliśmy jego historię pieszej podróży po Szwecji i deportacji z tego kraju do Polski (pod koniec marca), a także wiele więcej. Niestety, jego splątanie, niespójność niektórych przekazywanych informacji, a do tego również zmęczenie czy chociażby sygnet, wrośnięty głęboko w skórę palca, powodujący bolesną ranę, wzbudziły nasz niepokój i zadecydowały o tym, że na miejsce po konsultacji z policją musiało zostać wezwane pogotowie, celem zarówno oceny stanu zdrowia mężczyzny, jak i bezpośredniego udzielania pomocy medycznej –
- opowiadają wolontariusze z fundacji.
Po identyfikacji wędrowca dość szybko udało się skontaktować z jego matką, zabezpieczyć go medycznie, w tym chirurgicznie i przekazać pod opiekę rodziny.
Pomoc otrzymał również pies. Po podleczeniu fundacja chce odnaleźć jego właścicieli i tu pomocni mogą być nasi mieszkańcy.
Może ktoś go rozpoznaje na zdjęciach? Jak pisaliśmy, zwierzę zostało przygarnięte przez mężczyznę w okolicach Antosina.
Jak opowiadał mężczyzna, pies się „do niego przybłąkał”. Zabrał go z sobą w dobrej wierze. Wszystko wskazuje na to, że naprawdę nie zdawał sobie sprawy, iż zwierzę potrzebuje pomocy weterynaryjnej i jest w złym stanie. O dobrych intencjach wędrowca świadczy fakt, że za pieniądze, które ktoś mu ofiarował po drodze na jedzenie, kupił dla psa karmę (faktycznie miał ją przy sobie).
- Finał tej historii, mimo że nieprawdopodobny, uważamy za szczęśliwy – mężczyzna został zabezpieczony celem powrotu do leczenia, rodzina odnalazła syna, a pies trafił pod naszą opiekę i mamy nadzieję, że po podleczeniu niebawem uda się ustalić jego właściciela (mężczyzna nie chciał źle, on chciał pomóc i zaopiekować się zwierzęciem, ale z powodu swojej choroby zrobił to w nieco niewłaściwy sposób) –
- podsumowuje Fundacja Bieszczadzka Organizacja Ochrony Zwierząt.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu tusochaczew.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz