To był pracowity rok dla strażaków z powiatu sochaczewskiego. Choć wyjazdów w 2020 do pożarów było mniej, wzrosła liczba interwencji związana z innymi zdarzeniami, m.in. pandemią. Po raz pierwszy od lat pojawiły się też ofiary śmiertelne pożarów. Gdzie? Ubiegły rok podsumowuje dla nas oficer prasowy komendy powiatowej PSP Sochaczew Rafał Krupa.

[FOTORELACJA]9946[/FOTORELACJA]

Jak zapewnia Rafał Krupa, ogólna liczba interwencji wyniosła 1648 i była nieco niższa niż w latach poprzednich. Zanotowano zdecydowanie mniej pożarów.

- Ten spadek był wyraźny wiosną – to tradycyjnie czas wypalania traw. W tym roku z uwagi na pandemię i obostrzenia, związane także z wychodzeniem z domu, zanotowaliśmy zdecydowany spadek liczby tego rodzaju pożarów. W stosunku do lat poprzednich było ich o około 200 mniej. W sumie do pożarów w ubiegłym roku wzywano nas ponad 500 razy.

Po raz pierwszy od lat w powiecie sochaczewskim zanotowano jednak 3 ofiary śmiertelne pożarów.

- W latach 2015, 2016 czy 2017 faktycznie nie było ofiar śmiertelnych w ogóle. Ten rok jest dla nad trudny pod tym względem. Te 3 osoby to były ofiary pożarów w budynkach mieszkalnych. Do pierwszego z nich doszło na początku roku w miejscowości Juliopol, gdzie w wyniku niewielkiego pożaru w pomieszczeniu kuchennym zginął starszy mężczyzna. Kolejny to kwiecień i pożar domu jednorodzinnego w Kuznocinie. W momencie dojazdu strażaków cały budynek stał już w płomieniach. Wewnątrz odnaleziono zwłoki kobiety. Trzecie zdarzenie to był maj – Al. 600-lecia w Sochaczewie. Pożar w budynku mieszkalnym. W momencie dojazdu strażaków jeden z mężczyzn przebywał na balkonie budynku wskazując, że wewnątrz przebywa jeszcze jedna osoba. Mężczyzna z balkonu został przez strażaków ewakuowany przy użyciu podnośnika hydraulicznego. Przeszukując mieszkanie strażacy faktycznie odnaleźli kolejnego mężczyznę, u którego podjęto resuscytację krążeniowo – oddechową i przywrócono czynności życiowe, niestety później w szpitalu zmarł.

Często do takich pożarów dochodzi w obrębie kotłowni i przewodów kominowych. Mniej w tym roku odnotowano za to zatruć tlenkiem węgla, nie odnotowano też w ub. roku żadnej ofiary śmiertelnej takiego zatrucia. Poprawa sytuacji na tym polu, to  według strażaków, wzrost świadomości społecznej i co raz powszechniej montowane czujniki czadu i dymu.

- Mieliśmy sytuacje, gdzie niejednokrotnie w porę zadziałał czujnik tlenku węgla. Po dojeździe na miejsce okazywało się, że to stężenie tlenku węgla było tak wysokie, że gdyby nie czujnik, na pewno doszło by do tragedii. Tu widać też różnicę w skali kraju – jeszcze kilka lat temu mówiliśmy ok. 100 ofiar śmiertelnych zatruć tlenkiem węgla, w ostatnich latach jest ich o połowę mniej. To samo widać na terenie naszego powiatu. Liczba takich zatruć u nas to kilka w skali roku.

Wzrosła ogólna liczba miejscowych zagrożeń, czyli wszystkich interwencji, nie będących pożarami. W 2020 r było ich ponad 1000. Jak mówi Rafał Krupa, przyczyna jest jedna – pandemia.

- Część z tych wydarzeń, ponad 150, to były zdarzenia związane ze wsparciem, jakiego udzielali strażacy w związku z pandemią. Wiosną to były działania informacyjne, kiedy jeszcze nasza świadomość na temat tych zagrożeń była niewielka. Potem było to m.in. dowożenie ciepłych posiłków dla osób samotnych i starszych we współpracy z lokalnymi ośrodkami pomocy społecznej. Strażacy uczestniczyli też w dezynfekcji miejsc w przestrzeni publicznej, takich jak dworce, szkoły, kościoły. Uczestniczyliśmy też w zapewnieniu infrastruktury na potrzeby koronawirusa - przed szpitalem powiatowym w Sochaczewie rozstawiliśmy namiot pneumatyczny, który przez kilka miesięcy służył jako „buforowa” poczekalnia.

Ponad 50 interwencji to były tzw. izolowane zdarzenia medyczne. Co to oznacza? Że dyspozytor wzywał strażaków tam, gdzie powinien karetkę. Dlaczego?

- To też efekt pandemii – wezwań do chorych jest znacznie więcej, zespoły ratownictwa mocno obciążone. Trzeba też pamiętać o tym, że karetki są też blokowane na kilka godzin po każdym przewożonym chorym z podejrzeniem koronawirusa. Wtedy trzeba przeprowadzić dekontaminację, dezynfekcję całego pojazdu. To wszystko spowodowało, że obecnie czas dojazdu karetki na miejsce jest znacznie wydłużony. Kiedy dyspozytor wie, że może ona dotrzeć do potrzebującego np. za 40 min., wysyła nas.

Każdy strażak ma ukończony kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy.

- My jesteśmy w stanie udzielić pierwszej pomocy, m.in. udrożnić drogi oddechowe, podjąć resuscytację krążeniowo – oddechową, podać tlen, mamy na wyposażeniu defibrylator. Natomiast nie jesteśmy w stanie zastąpić medyków, podać leków, kroplówki. Ale możemy zabezpieczyć pacjenta do czasu przyjazdu pogotowia.

O ile w latach poprzednich takie wyjazdy należały do wyjątków – notowano ich najwyżej kilka rocznie, o tyle w tym roku było ich ponad 50.

Jeśli chodzi o ogólną liczbę zdarzeń, najczęściej strażacy są wzywani na terenie miasta Sochaczew. W zeszłym roku było tu ponad 600 interwencji strażaków, w tym ponad 200 pożarów. Kolejne miejsca zajmują gminy Teresin i gmina Sochaczew – ponad 200 interwencji w każdej z nich. Najmniej notuje się natomiast w gminach Rybno i Nowa Sucha – około 70-80 zdarzeń rocznie.

PSP Sochaczew w liczbach:

1648 interwencji w powiecie

613 interwencji na terenie miasta Sochaczew

Najwięcej - ponad 200 interwencji w gminach Teresin i Sochaczew

Najmniej - około 70- 80 w gminach Nowa Sucha i Rybno

Ponad 500 pożarów – zdecydowanie mniej ( o ok. 200) niż w latach poprzednich (z uwagi na mniejszą liczbę pożarów traw)

Ponad 1000 – miejscowe zagrożenia (wszystko, co nie jest pożarem)- to wzrost o ok. 100 w stosunku do lat poprzednich

Ok. 150 zdarzeń covidowych

Ok. 50 zdarzeń medycznych, których w poprzednich latach nie było

Jednostki OSP w powiecie

Na terenie gmin Teresin (tu przodowały jednostki OSP Paprotnia i Niepokalanów, które zanotowały ponad 90 wyjazdów)

Spośród pozostałych gmin najwięcej wyjazdów zanotowały jednostki OSP z Brzozowa, Młodzieszyna i Brochowa.

[ZT]52204[/ZT]

[ZT]52970[/ZT]

[ZT]53418[/ZT]