Zamknij

Uwaga! Szczury w piwnicy. Są, bo...?

20:35, 09.01.2019 M.F Aktualizacja: 11:19, 11.01.2019
Skomentuj

- I co to takiego? Niech sobie będą. Po co robić sensację. Przez ciebie przyjdą i je zabiją – to słowa mojej córki. Bo podzieliłam się z nią kolejną historią szczurów w naszym mieście. Tym razem pojawiły się w piwnicy jednego z bloków należących do Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko – Własnościowej w rejonie ulicy Staszica. Sprawą zajęli się już pracownicy spółdzielni. Trutki rozłożono również – profilaktycznie – w bloku naprzeciwko. Córka miała rację. Szczury zginą.

 

W większości mieszkańców tego bloku kartka, którą na drzwiach do piwnicy przykleił jeden z nich, wywołała prawdziwe poruszenie. „Uwaga! Szczury w piwnicy”. Raz, fobia, dwa, szok – bo szczury na przestrzeni dziesięcioleci w zasadzie się tu nie pojawiały. Co robić? Ano zgłosić sprawę spółdzielni – zgłoszono, i raczej omijać piwnicę z daleka – zrezygnowano na krótki czas z weków.

Temat jest tym bardziej zastanawiający, że podejmowany już przez nas – przymuszonych rzeczywistością – kolejny raz w okresie zaledwie kilku miesięcy. Co się dzieje? Szczury biegające po naszym mieście, tudzież po piwnicy całkiem cywilizowanego, omiecionego bloku to jednak widok nieznany, nowy. Czym Sochaczew, ten, nie obrażając nikogo, bardziej reprezentacyjny, przyciągnął gryzonie?

Reakcja Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko-Własnościowej na zgłoszenie o szczurach była natychmiastowa. Trutki rozłożono zarówno w tej piwnicy, jak i należącej do bloku naprzeciwko – to już profilaktycznie. Rozmawiałam dziś z pracownikami SML-W, próbując się dowiedzieć, czy problem dotyczy też innych bloków, czy jest nasilony, czy może podobne zgłoszenia mają od lat. Wygląda na to, że opisywana tu sytuacja należy raczej do sporadycznych, aczkolwiek, jak przyznał pracownik, temat nie jest obcy SML-W. Spółdzielnia wypełnia obowiązek deratyzacji systematycznie, a jeśli, mimo wszystko, szczurki się pojawiają, wykładane są dodatkowe trutki. W każdym razie trudno mówić o poważniejszym problemie. Ale skąd to „mimo wszystko”? Wracamy do pytania kończącego akapit powyżej.

Spotkałam się dziś z opinią, że zagęszczenie szczurów w naszym mieście mogą powodować te wszystkie dobre dusze, które dokarmiają wolno żyjące zwierzęta. Że te wszystkie okruchy dla ptaków, pełne miseczki dla dzikich kotów, luźno rzucane na trawniki resztki mięsiwa dla bezdomnych psów, przy okazji dobrze służą prokreacji gryzoni. Bo te zwykły właśnie z takich okazji korzystać. Zimą zaś w naturalny sposób szukają ciepłego – jak choćby blokowa piwnica – schronienia.

Osobiście nic nie wiem. Czy trawnikowe dokarmianie, czy jednak jakieś luki w deratyzacji, czy jeszcze jakieś inne powody – fakt pozostaje faktem – długi cienki ogon w Sochaczewie bywa widziany. Czy nadal będzie – zależy od nas. A córce jakoś wytłumaczę, że zagłada dla szczurów to jednak nie to samo, co zagłada dla dzików chociażby...

(M.F)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(2)

pokemonpokemon

1 0

Autorka wylewa dziecko z kapielą. Czyli zeby nie było szczurów nie należy dokarmiać kotów? 21:54, 09.01.2019

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

EkEk

1 3

Coś w tym stylu ... bezdomne koty są bardzo potrzebne dla miasta choćby po to żeby zmniejszać ilość gryzoni. Dokarmianie są leniwe i nie chce im się polować. 23:04, 09.01.2019


reo
0%