Mamy szczególne powody do wspominania zmarłego 22 października Andrzeja Wacha. Bo jako zespół dziennikarzy, prezenterów i wydawców mieliśmy przyjemność z nim współpracować przez lata. W sobotę 26 października pożegnamy Człowieka, o którym pamiętać będziemy zawsze, pożegnamy naszego Przyjaciela.
Jak to się stało, że ten wierny miejscu urodzenia krakus stał się sochaczewianinem z krwi i kości? Los sprawił, że rzuciło go do nas zaraz po wojsku. A zainteresowania i predyspozycje zaowocowały wgryzieniem się w sprawy ważne dla naszego miasta i to chyba było kluczowe. Sochaczew, problemy jego mieszkańców, były w centrum uwagi Andrzeja Wacha. A poza tym, tu znalazł żonę, tu urodziła się jego córka.
Zaczynał jako radiowiec na antenie Radia Sochaczew (ówczesnego Radia Fama), już wtedy zdradzając swoje wyszukane poczucie humoru. W tym okresie również świetnie się pod tym względem realizował w lokalnym kabarecie. Komentowanie choćby z przymrużeniem oka otaczającego rzeczywistości przełożyło się na propozycję pracy w Urzędzie Miasta. Został jednoosobowym działem promocji przy ówczesnym gospodarzu Sochaczewa Stanisławie Szulczyku. To była gdzieś połowa lat 90-tych ubiegłego wieku, samorząd dopiero raczkował.
- Zajmowałem się wtedy różnymi sprawami. Pamiętam, że jedną z pierwszych rzeczy, jakie załatwiliśmy dla miasta, były „niezniszczalne” kosze. Miały stać 25 lat, a stoją już ponad 35. Chodzi o metalowe kosze do koszykówki. Możemy je zobaczyć m. in. przy 600-lecia i na innych boiskach. Udało nam się na nie pozyskać jakieś dofinansowanie. Po raz pierwszy także wówczas zrobiliśmy konkurs na najładniejszą posesję i na najładniejszy ogródek przed domem oraz na najlepszą dekorację z okazji Bożego Narodzenia. To były konkursy, które przez parę lat rzeczywiście przynosiły efekty, bo estetyka miasta wówczas mocno kulał . Nie było jeszcze obwodnicy, rozjeżdżały nas samochody, było bardzo szaro, a dekoracje mieszkańców wnosiły tak potrzebny koloryt –
- wspominał w 2022 roku na antenie Radia Sochaczew Andrzej Wach (w ramach programu „Radiowy Rentgen”).
W ratuszu imał się różnych zajęć. Zdobywał doświadczenie jako rzecznik prasowy czy dziennikarz w „Ziemi Sochaczewskiej”, której zresztą był redaktorem naczelnym przez kilka lat. Pracę rzecznika kontynuował następnie w Starostowie Powiatowym w Sochaczewie, przy staroście Józefie Gołębiowskim.
- Najtrudniejsze było pogodzenie w krótkiej relacji prasowej wszystkich stron ścierających się podczas niejednej sesji samorządowej. Wiadomo, jedni zgadzali się z polityką władzy, inni nie, tak jak i dzisiaj. A każdy chciał usłyszeć w dziennikarskiej relacji swoje racje. To było trudne. Więc jedni mnie lubili, inni nie, jedni dziękowali, inni mieli pretensję, mimo że zawsze starałem się ująć wszystkie strony –
- opowiadał w radiu nasz Kolega.
Mimo tych trudności, Andrzej Wach szedł dzielnie tą drogą, przez lata pisząc artykuły do np. „Echa Powiatu”.
Poza doświadczeniem samorządowym i dziennikarskim, udzielał się także jako spółdzielca. Brał udział w zakładaniu spółdzielni Victoria, był też prezesem Semafora.
Wspominając Andrzeja, nie możemy nie powiedzieć o jego słynnej, wręcz legendarnej działce pod miastem, gdzie spotykała się śmietanka Sochaczewa.
- Gdyby ona mogła przemówić. Gdyby te drzewa mogły mówić i ten komin na tej działce, to na pewno niejedne uszy by się zaczerwieniły -
- wspominał Andrzej. Na swoją ukochaną działkę jeździł do końca.
Bliscy i znajomi wiedzą dobrze, jak mocno Andrzej dał się lubić. Jaki był życzliwy, kulturalny, ciepły, choć dowcip miewał ostry. Jak można było na niego liczyć.
Ostatnie pożegnanie nastąpi w kościele św. Wawrzyńca w sobotę 26 października o 12.00. Andrzej Wach zostanie pochowany na cmentarzu komunalnym na Wypalenisku.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz