Piłkarze Orkana w sobotę 4 listopada wygrywali 2:1 i roztrwonili przewagę swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem. Nieuprzejma wymiana zdań z arbitrem zaowocowała czerwienią, a zagranie ręką w polu karnym, zwycięskim golem rywali. Orkan w spotkaniu XII kolejki płockiej Klasy B sam wykopał sobie grób, w którym spoczął. A szkoda, bo do zgarnięcia były 3 punkty wypracowane dobrą grą przez 2/3 meczu. 

[FOTORELACJA]13087[/FOTORELACJA]

Orkan to zagadka nie tylko dla kibiców, ale pewnie także i dla trenera Dariusza Dzięgielewskiego. Piłkarze w sobotnim meczu zaprezentowali wachlarz swoich możliwości, od pięknej i skutecznej gry, po demony poprzedniego kierownika drużyny z minionego sezonu Józefa Szajewskiego, a tego zdecydowanie przy ul. Warszawskiej nikt nie chce oglądać. 

Zaczęło się bardzo dobrze, bo Orkan budował przewagę. Drużyna była dobrze przygotowana do walki z silniejszym rywalem. Orkan grał momentami szeroko, choć trzeba przyznać, że to drużyna, która zdecydowanie częściej lubi sięgać po proste rozwiązania. Zachowanie dyscypliny w obronie i konsekwencja w ataku zaprocentowały. Orkan prowadził 2:1. To kolejne efekty ciężkiej pracy Dariusza Dzięgielewskiego, którego warto podziwiać za upór w dążeniu do zmian w Orkanie. I nie chodzi wyłącznie o boiskowe zmiany, a o nastawienie i przygotowanie zawodników do rywalizacji.

Druga połowa pokazała, że w sztabie piłkarzy Orkana przydałby się psycholog, a kibicom raczej psychiatra. Wróciły dawne demony. Przy przewadze jeden z piłkarzy pękł i wdał się w zbędną pyskówkę z arbitrem. Efektem wymiany uprzejmości było osłabienie drużyny, która walczyła o utrzymanie korzystnego wyniku. Do końca meczu zostało jeszcze ponad 20 minut gry. Gra gospodarzy diametralnie się zmieniła. Powróciły wykopy na oślep i brak kontroli nad przebiegiem spotkania. Zjednoczeni przyciskali i zmuszali gospodarzy do błędów. Orkan grał w "10" i totalnie zrezygnował z przetrzymania piłki i rozegrania. Pomocnicy niestety panikowali w środku boiska i podawali do kolegów pod presją, co przekładało się na straty. Goście coraz częściej wbiegali w pole karne lewym i prawym skrzydłem, a Orkan zamykał się we własnym polu karnym. Efektem tych ataków był gol na 2:2.

Jak nie nogą to ręką

Ciężko stwierdzić, czy końcówka meczu należała do Zjednoczonych, czy do Orkana. Piłkarze z Bulkowa napierali i zmuszali obrońców Orkana do błędów, co nie było specjalnie trudnym zadaniem. W jednej z akcji na 10 minut przed końcem, zawodnik gospodarzy zagrał ewidentnie ręką, a sędzia bez skrupułów wskazał na jedenastkę. Wykorzystany rzut karny dał gościom prowadzenie 3:2. Panika i czysta sportowa głupota głupota przeważyły szalę, a Orkan sam się zaorał. Zamiast grać w piłkę i słuchać trenera, piłkarze sami postanowili, że przez ostatnie pół godziny gry będą kraść czas i kopać przed siebie. Plan "laga na Roberta" ma sens, gdy w drużynie gra ktoś taki, jak Robert Lewandowski. W tym wypadku były to zwykłe lagi na oślep. 

Co ten sędzia

Po ostatnich meczach Orkan ma prawo czuć niechęć do arbitrów. W sobotnie popołudnie sędziowie pracowali na przyzwoitym poziomie, choć nie obyło się bez poważnego błędu. W drugiej połowie zawodnik Orkana padł w polu karnym ścięty przez przeciwnika. Kontakt był, pozycja także, dlatego sędzia z całą stanowczością powinien wskazać na jedenastkę. Takiej decyzji niestety nie było.

To był jeden z najlepszych i najciekawszych meczów Orkana w tym sezonie i w ostatnim czasie. Drużyna ma olbrzymi potencjał i coraz więcej strzela. Niestety okazuje się, że to nie umiejętności są problemem, a głowa. Mecz XII kolejki drużyna Orkana przegrała ewidentnie nie na boisku. Kolejne wyzwanie już 11 listopada. Święto Niepodległości sochaczewska ekipa uczci meczem z rezerwami Stoczniowca Płock. Spotkanie przy ul. Warszawskiej 80 rozpocznie się o 15:00. 

XII kolejka płockiej Klasy B:

KP Orkan Sochaczew - Zjednoczeni Bulkowo 2:3 (2:1)

Bramki: Kacper Niegowski, Jakub Danowski.