Dziś ważna rocznica związana z sochaczewskim obwodem AK Skowronek. Mija 80 lat od akcji Taśma w Młodzieszynie.
80 lat temu, w nocy z 20 na 21 sierpnia 1943 roku oddział partyzancki Kedywu Obwodu Sochaczew Skowronek, dowodzony przez porucznika Wilhelma Kosińskiego ps. „Mścisław”, w sile 60 żołnierzy, dokonał w ramach akcji Taśma uderzenia na strażnicę Grenzschutzu w Młodzieszynie. W strażnicy mieściły się posterunki straży granicznej oraz żandarmerii – oba w osobnych budynkach, a także dom komendanta miejscowej żandarmerii – Dehringa, skazanego wyrokiem WSS na karę śmierci. Podczas walki zginął Dehring, życie straciło także 2 celników, a 1 został ciężko ranny. Po stronie polskiej został ranny 1 żołnierz. Sporą część dokumentów kancelarii zniszczono, pozostałe natomiast zabrano. Nie udało się opanować całej strażnicy. Po 15 minutach walki akcję musiano przerwać. Po oddaleniu się nad Bzurę oddział został tymczasowo rozwiązany.
Akcja Taśma, przeprowadzona była w wielu miejscach przez grupy bojowe Kierownictwa Dywersji AK, w sierpniu 1943 r., przeciwko niemieckim posterunkom granicznym między Generalną Gubernią i ziemiami polskimi włączonymi do III Rzeszy. W jej wyniku zlikwidowano 13 strażnic. Tego samego dnia 20 sierpnia 1943 r. podczas ataku na posterunek w Sieczychach zginął słynny Tadeusz Zawadzki „Zośka”.
Poniżej cytat dowódcy Mścisława, pochodzący z publikacji Jakuba Wojewody "Pamiętnik Mścisława".
- (..) o godzinie 0.50 moi żołnierze zamarli w oczekiwaniu. Nie czekaliśmy długo. Po upływie kilku minut odezwał się wystrzał i w tym momencie zza żywopłotu wyskoczyły przyczajone grupy obrzucając budynek strażnicy granatami. Kilka okiennic na I piętrze wyleciało. W budynku rozległy się podniesione, zdenerwowane krzyki. Zaczął się tumult, światło zgasło. Niemcy zaczęli odpowiadać strzałami. Najpierw dość słabo, stopniowo coraz intensywniej. Część ludzi po wysadzeniu granatami okiennic podbiegła pod budynek i wdrapując się po ramionach kolegów zaczęła forsować pomieszczenia na wysokim parterze. W tym czasie Niemcy odgryzając się dalej strzelali z piętra i rzucali granaty w atakujących. Walka trwała. Granat rzucony z okna szczytowego na I piętrze wybuchając uszkodził mi nogę powyżej kostki. Gdy jedna z moich grup w ślad za rzuconymi przez siebie granatami wdarła się już oknem do pomieszczeń parteru gotując się do forsowania piętra, wtedy dotarli do mnie gońcy - jeden z meldunkiem, że grupa ppor. "Zawiei" zadanie wykonała likwidując posterunek żandarmerii i że mają ciężko rannego żołnierza z przestrzeloną klatką piersiową. Drugi goniec zeskoczywszy z roweru zdyszany szybką jazdą meldował z grupy ubezpieczeń iż od strony Puszczy Kampinoskiej zbliża się większy oddział Wermachtu. Sytuacja wydawała mi się niebezpieczna z uwagi na nadciągające Niemcom posiłki. Walka zaczęła się o godz.0.50 - obecnie mogła być godz.1.30 - droga wycofania daleka bo około 12-15 km, a było to przecież lato w pełni i do świtu nie tak daleko. Ze względu na bezpieczeństw zarządziłem odwrót.
Na zdj. rekonstruktorzy MGH im. II bat. 18 pp.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz