Zamknij

Jak przetrwać rozwód? Radzą terapeutki PCPR Sochaczew

11:33, 02.03.2021 A.S Aktualizacja: 10:18, 03.03.2021
Skomentuj
reo

Jak przejść przez rozwód, rozstanie, jak najmniej boleśnie? Jakie etapy towarzyszą rozstaniu i o tym, że nie możemy żadnego z nich pominąć, aby naprawdę stanąć na własnych nogach w rozmowie z terapeutkami Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Sochaczewie Ewą Kajetaniak i Martyną Wojciechowską.

Jak sobie poradzić w sytuacji okołorozwodowej, jakie są etapy rozstania i jak sobie na każdym z nich poradzić?

Ważna jest świadomość tego, co przeżywamy, że to naturalne i że wszystkie te etapy należy przejść. Pominięcie któregoś z nich może skutkować poważnymi konsekwencjami. Etapy przeżywania żałoby po rozwodzie są podobne do tych, które przeżywamy po śmierci najbliższej osoby. Ten czas przeżywania jest bardzo indywidualny, przyjmuje się że to trwa rok, dwa, jeśli ten okres się przedłuża i trwa 3 – 5 lat, to jest to już czas trudny, chroniczny, to oznacza, że na którymś etapie się zatrzymaliśmy i nie jesteśmy w stanie pójść dalej.

Od czego się zaczyna?

- Pierwszy etap to szok i niedowierzanie. Nawet, jeśli podjęliśmy taką decyzję razem, nie mówiąc o sytuacji, gdy ktoś podjął ją za nas, to przychodzi taki moment kiedy mówimy sobie „ja w to nie wierzę”, „to niemożliwe”, „jak to się stało”. Kolejny etap to zaprzeczanie, wypieranie „To się nie wydarzyło naprawdę”, „Jeszcze wszystko wróci do normy”, „Po separacji wrócimy do siebie”. Na tym etapie jeszcze się zdarzają telefony do siebie, szukamy kontaktu z drugą osobą, próbujemy pozałatwiać nie załatwione sprawy, jeszcze łudzimy się, że możemy do siebie wrócić.

To złudne przeświadczenie?

- Tak, chociaż to złudzenie powrotu przemyka się przez cały okres żałoby. Kolejny jest etap buntu, targowania się z rzeczywistością, że „przecież tak naprawdę nic złego nie zrobiłam/zrobiłem”, „czemu to właśnie mnie przygotowano taki los”, „dlaczego właśnie mnie to spotyka”. Myślimy, że wszyscy wokół są szczęśliwi, na ulicach widzimy tylko pełne rodziny, i pojawiają się myśli „ja zawsze jestem sama”, czujemy się niekomfortowo w kręgu znajomych, którzy są zawsze w parach i zaczynamy się tego wstydzić, zaczynamy ukrywać te uczucia. Nie chcemy być odbierani jako nieudacznicy, przybieramy maskę - na zewnątrz wszystko jest w porządku, choć wewnątrz nosimy w sobie ogromny ból. To jest etap, w którym trzeba sobie pozwolić na łzy, na przeżycie tych emocji, na żal, frustrację, to naturalne i na to trzeba sobie pozwolić.

- Jest też etap nawrotu – potrzeba do tej sytuacji sprzed jest bardzo silna. Jest taki moment, kiedy zaczynamy się łudzić – pójdziemy na terapię, jeszcze do siebie wrócimy. To często na tym etapie pary podejmują terapię, ale ona się nie powiedzie. Jest już za późno, mleko się rozlało.

Co dzieje się potem?

Zaczynamy docierać do tych swoich emocji – zaczynamy być wściekli, zaczynamy się gniewać, pozwalamy wreszcie tym emocjom się wydobyć. To jest ten etap, którego się wszyscy boją.

-  Boimy się tego etapu, bo to dotyczy naszej emocjonalności, od której nie możemy się odciąć. To nie jest coś, co można przeczekać, tłumacząc sobie: „Nie będę oglądać zdjęć”, „Wyrzucę wszystkie rzeczy drugiej osoby”, „Nie będę słuchać wspólnych melodii”, „Odetnę się zupełnie, „Odetnę się”. Nie. No nie możemy się odciąć od tego, co czujemy. Powinniśmy nazywać te emocje. Nazywać to, co czujemy. To jest etap, która trwa najdłużej

I który jest bardzo intensywny?

Ten etap związany z emocjami ludzie przeżywają w różny sposób- niektórzy mają zachowania autoagresywne – zamykają się w sobie, nie okazują uczuć, izoluje się. Jest też taka strona agresji kierowanej na zewnątrz – krzyku, silnych negatywnych emocji, skierowanych na inne osoby, nad którymi przestajemy panować.

To etap bardzo trudny także dla dzieci. Jak je chronić?

- Pamiętać, że dziecko ma oboje rodziców. To nie ono się rozwodzi. Nie możemy okazywać takich złych emocji wobec drugiej osoby, przy dziecku. Ono ma prawo kochać te drugą osobę. Ma prawo do pozytywnych uczuć wobec drugiej strony. Nie możemy go za to karcić, obwiniać. Ono ma prawo kochać oboje rodziców i chcieć być blisko z obojgiem. Co bardzo ważne - tu nie wystarczą słowa. Dziecko wyczuwa sytuacje, w których tak deklarujemy, ale zupełnie co innego robimy – kłócimy się czy obwiniamy drugą stronę w obecności dziecka. Ono i tak będzie wtedy czuło się winne, ze chce do tego rodzica, popada wtedy w wątpliwości – czy w ogóle w takim razie może np. się z nim widywać, bo mamie będzie przykro.

Jaki reakcje zdarzają się najczęściej?

- Na tym etapie wiele osób przelewa całe swoje zainteresowanie na dzieci. Po to, żeby nie czuć, odciąć się od własnych emocji, wszystko przelewamy na dzieci, zajmujemy się nimi w dwójnasób, zapominając o sobie. To też niedobrze.

Kiedy będzie lepiej?

Na ostatnim etapie. Wtedy przychodzi pełna akceptacja. Niezbędna do budowania dalszego zdrowego funkcjonowania. Niestety, następuje ona po przeżyciu wszystkich poprzednich etapów. Tu nie da się nic ominąć. Dopiero po przeżyciu tego wszystkiego zaczynamy nowe życie stojąc na własnych nogach, w pełni odpowiedzialni za to, co będzie dalej.

Musimy przez to wszystko przejść, aby odbudować poczucie własnej wartości, które bardzo kruszeje w przypadku rozwodu. Przejście przez te wszystkie obawy pozwala wyzbyć się tego lęku przed tym, że „ja sobie sama nie poradzę”. Bo to jest najczęstsza obawa osób, które są w sytuacji okołorozwodowej. I takie osoby próbują zapełnić czymś tę pustkę, często wchodząc np. w nowy związek.

To błąd?

Ogromny, bo powinniśmy stanąć na własnych nogach, zbudować spokój i stabilizację w sobie. Jeśli szukamy jej w kimś innym, może to być pole do nadużyć przez drugiego człowieka, a w tym momencie jesteśmy na nie szczególnie podatni. Tu często zdarza się, że  osoby nowo napotkane na drodze kogoś, kto jest świeżo po rozstaniu, często spełniają oczekiwania, ale tylko dlatego, że porównujemy te nową osobę do poprzedniej i to z ostatniego, najgorszego etapu związku. Wtedy skupiamy się na tym, czego nie chcemy. To kontra wobec tego, czego nie chcemy. Ale nie mieliśmy czasu przekonać się, czego tak naprawdę chcemy, czego potrzebujemy od życia i partnera.

Jak sobie pomóc w przeżywaniu tego czasu rozstania, czy zawsze konieczna jest wizyta u terapeuty?

Nie zawsze potrzebujemy terapeuty – terapeuty. Bywa, że najlepszym terapeutą jest przyjaciółka, ktoś bliski. Ktoś, przed kim mamy odwagę być sobą. Być zupełnie szczerym. Ważne, by nie komentował, nie oceniał, nie dawał rad. Po prostu był obok, wysłuchał, przeżywał razem z nami. To wystarczy.

(A.S)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%