Po naszej relacji dokumentującej wystrzeliwanie fajerwerków z grobów na cmentarzu w Trojanowie oraz – najpewniej nie bez związku – dewastację samochodu zaparkowanego w pobliżu, mieszkanka podzieliła się z nami zdjęciami posylwestrowego pobojowiska na osiedlu Malesin. Zwróciła przy tym uwagę na szereg różnych argumentów, które powinny merytorycznie pokierować dyskusją na temat sensu czczenia nowego roku wszelkimi wybuchami.

[FOTORELACJA]9901[/FOTORELACJA]

Po naszej relacji z sylwestrowego szaleństwa na cmentarzu w Trojanowie, i jego ścisłej okolicy, mieszkanka podesłała nam zdjęcia z Malesina, zwracając uwagę na szereg często pomijanych aspektów, a przede wszystkim skutków fajerwerkowej formy czczenia nadejścia nowego roku:

- Niewiele lepiej było, niestety, na osiedlu Malesin. Podsyłam fotki z wczorajszego, popołudniowego spaceru z trzech ulic: Bortnowskiego, Lipowej i Szajnowicza. Byłoby wspaniale, gdyby entuzjaści pirotechniki zechcieli po sobie sprzątać i stawili czoła innym argumentom niż tylko płoszenie zwierząt. A jest ich sporo. To śmiecenie, stwarzanie zagrożenia dla otoczenia (np. „postrzelony samochód”), jak i dla samych strzelających (!), wystawianie na cierpienie osób niepełnosprawnych, np. autystyczne dzieci, zakłócanie porządku i spokoju ludzi, którzy tak hucznie sylwestra nie świętują - to tylko kilka argumentów nijak odnoszących się do zwierząt. Wydawanie horrendalnych sum na tę „zabawę” też wydaje mi się nierozsądne, podczas gdy jest tylu potrzebujących, ale oczywiście to argument bardzo względny, bo każdy ze swoimi uczciwie zarobionymi pieniędzmi może robić co zechce. Nie zmienia to faktu, że warto chyba wziąć pod uwagę czynniki „ludzkie”, a nie tylko „zwierzęce” w corocznej debacie na temat fajerwerków.

Czytelniczce Paulinie dziękujemy za zdjęcia i tak rozbudowany głos w dyskusji.