W latach dziewięćdziesiątych XX wieku do Muzeum Ziemi Sochaczewskiej i Pola Bitwy nad Bzurą trafił stojący tam do dziś czołg T-34. Nasz sochaczewski egzemplarz prawdopodobnie został wyprodukowany już w latach pięćdziesiątych XX wieku w Polsce w fabryce Łabędy. Sam model jest już kultowy i nie ma co się temu dziwić, bo obok zachodnich Shermanów, niemieckich Panter i Tygrysów, T-34 był najważniejszą konstrukcją czołgową tamtych lat. Jego funkcjonalność i łatwość produkcji pozwoliła na wygranie przez Armię Czerwoną największej bitwy pancernej na Łuku Kurskim i dotarcie w 1945 roku aż do Berlina. W Ludowym Wojsku Polskim T-34 był wykorzystywany aż do lat osiemdziesiątych.

Czołg, który możemy podziwiać w sochaczewskim muzeum, jest pozbawiony cech bojowych. Zgodnie z przepisami obowiązującego prawa armata została zdemontowana i nie ma możliwości oddania z niej strzału. Pojazd jest też pozbawiony silnika. Chociaż stojący na czele muzeum Paweł Rozdżestwieński zaznacza, że tegoroczna modernizacja może mieć szeroki zakres.

- Obecnie czołg jest wstępnie pomalowany. Teraz czas na szczegóły. Naniesione zostaną na niego napisy, w tym napis eksploatacyjny, symbol jednostki wojskowej oraz osprzęt taki jak zbiorniki na paliwo, saperka czy zapasowe elementy gąsienicy.

Dzięki temu czołg jeszcze bardziej będzie przypominał T-34 z czasów, gdy pojazdy te poruszały się po polach bitew i poligonach. Ale to nie wszystko.

- W czasie wakacji będziemy tutaj mieli konsylium specjalistów od czołgów, którzy ocenią, czy jest szansa, że po zainstalowaniu silnika w czołgu będzie on mógł znowu jeździć. Do strzelania z armaty na pewno nie wróci, ale jest szansa, że ponownie będzie jeździł.

Finalnie czołg będzie pomalowany w barwy Berlińskiego Pułku Zmechanizowanego, który stacjonował w pobliskich Skierniewicach w latach 1955 – 1990. Pułk w skład 1 Warszawskiej Dywizji Zmechanizowanej im. Tadeusza Kościuszki.