Zamknij

Wybory do Europarlamentu. Niegdyś dyscyplinowanie wyglądało tak

10:04, 02.05.2019 JW Aktualizacja: 15:24, 14.05.2019
Skomentuj

W maju Polacy pójdą do wyborów, aby wybrać kandydatów do Parlamentu Europejskiego. Pójdą, jeśli będą chcieli. Wybiorą, kogo będą chcieli. Tymczasem jeszcze w latach 70-tych Polacy mieli do „wyboru” tylko jedną listę, a udział w wyborach podlegał „dyscyplinowaniu”.

 

Trwa kampania wyborcza przed wskazaniem delegatów z Polski w Brukseli. Obserwujemy ją w mediach i na ulicach. To moment, który w wielu rodakach budzi wspomnienia. W naszych domowych archiwach niektórzy z nas przechowują pamiątki z wyborów w czasach głębokiego PRL-u, które wyglądały zgoła inaczej.

Jedną z takich pamiątek, bardzo lokalną, bo „boryszewską”, z lat 70-tych, dzielimy się dziś z państwem. To były czasy, gdy Polacy mieli do dyspozycji tylko jedną listę z kandydatami Frontu Jedności Narodu. Innych list nie było. Zachęcanie do udziału w wyborach wyglądało trochę inaczej niż dziś. „Zaproszenia” na wybory były wysyłane przez listonoszy, ewentualnie dzielnicowych Milicji Obywatelskiej. Był to rodzaj wezwania obywatela do spełnienia obywatelskiego obowiązku, co świadczyć będzie o jego „zdyscyplinowaniu”.

„W celu sprawniejszego przebiegu głosowania w dniu 1. czerwca br. Miejski Komitet Frontu Jedności Narodu i Miejska Komisja Wyborcza w Sochaczewie zwraca się do Ciebie z apelem o spełnienie Obywatelskiego obowiązku nie później niż w godzinach od 10.00 do 12.00 w Obwodzie nr 7, który mieści się w Zakładowym Domu Kultury w Boryszewie. Obywatelu! Złożenie przez Ciebie głosu na listę Frontu Jedności Narodu w proponowanej porze dnia świadczyć będzie o twoim zdyscyplinowaniu, a tym samym wpłynie na usprawnienie pracy Obwodowej Komisji Wyborczej”.

Tak dokładnie brzmi tekst sfotografowanej „zachęcaczki” do udziału w wyborach. Posiadacz pamiątki pamięta, jak przy okazji wizyt dzielnicowego z „zaproszeniem”, mieszkańcom postrzeganym jako oporni, przypominano o ich osobistych kartotekach milicyjnych, gdzie widnieje sporo adnotacji.

Liczenie oddanych głosów odbywało się wówczas również zupełnie inaczej niż dziś. Nikt nie wiózł wypełnionych kart do okręgowych komisji wyborczych, karty pakowano do worków i plombowano, a protokoły sporządzano na miejscu. Oczywiście były to protokoły stwierdzające 90-procentową frekwencję. Z czasem worki z kartami lądowały w piecu i już.

Warto te czasy zapamiętać chociażby po to, by mieć świadomość, jakich już czasów nie chcemy. Może to nas też zachęci do udziału w wyborach 26 maja.

 

(JW)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%