Podczas spotkania autorskiego Bogusława Kwiatkowskiego mieszkańcy naszego miasta mogli się szerzej zapoznać z jego najnowszą publikacją, ale też z nim samym. Na spotkaniu nie mogło zabraknąć u jego boku małżonki, Magdaleny Kwiatkowskiej, która uchyliła nam rąbka tajemnicy i zdradziła,  jaki prywatnie jest Bogusław Kwiatkowski.

W niedzielę w Ostoi św. Dominika w Sochaczewie odbyło się spotkanie autorskie z Bogusławem Kwiatkowskim, sochaczewskim historykiem, połączone z promocją jego najnowszej publikacji - czwartego tomu z serii "Dzieje Sochaczewa. Część pierwsza od II rozbioru do wybuchu powstania styczniowego (1793-1863)". Jej napisanie było bardzo pracochłonne, ale autor nie mógł przynajmniej narzekać na brak tekstów źródłowych:

- Sochaczew ma szczęście w porównaniu z Grodziskiem, Płockiem czy Łowiczem. Zachowało się wiele cennych dokumentów z okresu zaborów między 1812, a 1880 rokiem. Zachowały się m.in. kompletne teczki personalne burmistrzów sochaczewskich, liczące nawet po kilkaset stron. Żeby to wszystko przeczytać potrzeba byłoby wielu lat i niejednego historyka.

Na spotkaniu autorskim nie zabrakło żony sochaczewskiego historyka, Magdaleny Kwiatkowskiej, która w rozmowie z Grażyną Bolimowską- Gajdą dla tusochaczew.pl uchyliła rąbka tajemnicy i opowiedziała, jaki prywatnie jest jej mąż:

- Uważam, że jest wspaniałym człowiekiem, dociekliwym i wytrwałym, który spędza wiele czasu nad datami, dokumentami czy książkami. Z początku bywałam zazdrosna o te wieczory i noce, kiedy mąż pochylał się nad swoją pracą. Teraz nauczyliśmy się tym żyć. Ciekawostki, które wyszukuje są na tyle interesujące, że oboje żyjemy nimi i historią. Pośród tego wszystkiego mąż znajduje czas również dla nas, pomaga mi w obowiązkach domowych. Jest wspaniałym mężem i spełnia się nie tylko w roli historyka, ale i głowy rodziny.

foto: Grażyna Bolimowska-Gajda