Montują progi zwalniające na Towarowej. Czy ma to sens?

Na wyremontowanej ulicy Towarowej rozpoczęto montaż progów zwalniających. W nowej nawierzchni bitumicznej ekipa wierci otwory i wkłada w nie śruby, na których przykręca półkoliste elementy progów zwalniających.

Nasze dzisiejsze zasadnicze pytanie brzmi, czy progi zwalniające są faktycznie jedyną metodą na powstrzymanie szaleńców, którzy jeżdżąc jak wariaci nie zważają na ograniczenia prędkości w mieście?

Pan Józef, kierowca z bardzo długim stażem, który razem ze mną przypatrywał się montażowi progów na Towarowej, uważa, że młodzi kierowcy zdają egzamin na prawo jazdy, ale żaden instruktor nauki jazdy nie uczy ich, jak mają się zachowywać na jezdniach. On osobiście woli jeździć po normalnych drogach, a nie po sztucznych pagórkach. I uważa, że kierowcami nie stosującymi się do znaków drogowych powinna zająć się policja – to wszystko.

Na Zachodzie Europy kary za przekraczanie prędkości w mieście dochodzą do 10 000 euro, u nas jest to 500 złotych. Tymczasem w Kodeksie Drogowym nie znajdziemy żadnych zapisów o montażu progów zwalniających na drogach publicznych w celu zmniejszania prędkości pojazdów.

Progów zwalniających na naszych ulicach są dziesiątki. Wydano na nie kilkadziesiąt tysięcy złotych. Pytanie – czy faktycznie są potrzebne?